Info

avatar Z uwagi na brak czasu blog przyjmuje formę dzienniczka treningowego który prowadzi barblasz z miasteczka Szczecin - Warzymice, Świeradów . Mam przejechane 34088.19 kilometrów w tym 8421.96 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy barblasz.bikestats.pl






  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sudety MTB Challenge podsumowanie

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 · dodano: 04.08.2015 | Komentarze 8

Mimo iż challenge  od połowy  wyścigu miał się przemieszczać ,  ja razem z dwoma kuplami wybraliśmy opcję mieszkania w Stroniu Śląskim i dojeżdżania na starty i mety etapów . Stwierdziliśmy że  jak to ma w wyglądać tak
(przy 2 osobach)  : 

to nie ma to sensu, łatwiej ogarnąć tylko bikea  ;) 
W naszej bazie zameldowaliśmy się w niedzielę  o 10 , Szymon wcześniej odebrał pakiety startowe ( numery , książki wyścigu - świetnie zrobione , profile tras do naklejenia na ramę  kierę jak kto woli ,koszulki - startera  ) więc mieliśmy trochę czasu aby się ogarnąć , trafiła nam się naprawdę spoko kwatera , właściciele jak zobaczyli że na 3 chłopa przypada 6 rowerów i nie zliczona ilość kół (dzięki Arek za te do 29 - na szczęście się nie przydały więc jak będę w szczecinie to oddam)  i części to oddali nam do dyspozycji garaż gdzie zrobiliśmy serwis/magazyn :)  miejsca na relaksik też nie brakowało 

No nic zrobiła się godzina 13 i czas było ruszać na ...

Prolog   
Nie powiem , stresik był, w końcu to kultowa impreza , wiedziałem że jestem dobrze przygotowany , że udało się trafić z formą , był gaz na 3 wieżach w szczecinie , miałem tętna o 20 -40 uderzeń mniejsze od moich kupli podczas ostatnich spokojnych jazd więc parametry też wydawały się dobre ale jakieś tam obawy były, jeżeli chodzi o przygotowanie fizyczne to więcej zrobić nie mogłem  . Dojazd na start prologu okazał się  świetna rozgrzewką 5 km ponad 300 metrów up pozwoliły się dobrze dogrzać a pikawa przy każdym depnięciu chodziła tak jak chciałem , wiedziałem że jestem w domu i że krzywdy nie będzie :) 
Startowałem pierwszy z Temu , o 14:06 , puszczali nas w odstępach 30 sekundowych , trasa czasówki to 6 km podjazdu taki typowy Uphill i zjazd , no to co lecimy , plan taki aby nie więcej na budziku niż 180 i lecimy , na pierwszych 2km kasuje 2-3 gości , którzy jechali przede mną myślę sobie WTF przecież i tak odpuszczam nogę no nic lecę dalej , do szczytu minąłem jeszcze dwóch , w między czasie robi mnie jakiś  koń ale nawet nie zamierzam go łapać jadę swoje , na szczycie zaczyna się to po co tu przyjechałem , wpadamy do lasu od razu dostaje techniczny podjazd przy płocie wieży , jakis gość już prowadzi mijam go , miele ale ostatni pełen korzeni próg mnie pokonuje i muszę go zbucić , wsiadam na rower dalej korzeń na korzeniu kamieniem przeplata i góra po singlu  , po chwili odbicie w lewika i zaczyna się zjazd - o qrwa myślę sobie jak tak wygląda prolog to strach się bać co będzie dalej , zjazd  był trudny technicznie, pełno wielkich luźnych kamoli , korzeni , wyrwy od wody , ciężko było wybrać jakąś dogodną ścieżkę ale wszystko zjechane , minąłem tam kolejnych dwóch gości , myślę sobie jak wy zbiegacie już na prologu to nie jest ze mną tak żle . Wpadam na metę 57/167 open - 48/116 w kategorii (były dwie kategorie solo do 40 lat -  M1  i powyżej 40 - M2 ) . Zadowolony , ciśnienie schodzi. Z perspektywy czasu myślę że pojechałem za słabo, bałem się że się zagotuje a to trzeba było pojechać w trupa tak jak  mój kupel z teamu który skończył  12 open cały ścig , prawda jest że przy tej ilości km  co mam w nogach takie 40 minut mocnej jazdy krzywdy by mi nie zrobiło ale się bałem , na szczęście mogłem powiedzieć jutro będzie nowy dzień ;) 


I etap 
Dzisiaj żarty miały się skończyć i się skończyły 58 km , 2200 metrów UP i    zjazd którego nikt w zeszłym roku nie zjechał ,  w tym również nie znalazł się śmiałek , ja się zawahałem ;) , nie ma co za wiele pisać , trudny technicznie i kondycyjnie etap , długi podjazd pod schronisko pod śnieżnikiem , potem zajebisty  techniczny zjazd ,  jechałem cały czas swoje taki miałem plan , nie szarpałem , nie podkręcałem na zjazdach , jedna myśl cało i do mety a wierzcie było gdzie się wyjebać ;) , 
ściany po 20% najeżone wszystkim tym co można znaleźć w lesie to był chleb powszedni ;) 



II etap 
II etap miał dać nam trochę oddechu ale czy prawie 7 dych do przejechania i ponad dwójka w pionie mogą pozwolić na wytchnienie ??nie sądzę ;) na szczęście noga dawała radę i ten etap dał mi dużo radości , utrzymując równe tempo kasowałem dużo na końcówkach , największym zaskoczeniem było to że podjeżdżałem taki tematy których bym się sam nie spodziewał , ludzie butowali , ja jechałem ,  działało to w myśl zasady im stromiej i ciężej technicznie tym dla mnie lepiej(dziwne przy mojej mimo wszystko mało kolarskiej wadze) , tak było przez cały tydzień a analizując czasy na stravie z kumplami na takich 300-400 metrowych podjazdach urywałem miejscami do 2 minut nad butującymi ...


III Etap 
czyli Mountainbiker vs. Sudety ;) zjazdy podjazdy , a na deser 20 kilometrowy singiel przy granicy , góra -dół , momentami szeroki kiery ledwo sie mieściły , ten odcinek dał mi najbardziej w dupę podczas całej imprezy ,  nie wiem ile go jechałem - chyba wieczność ,  zaliczyłem tam ze 4 dzwony , zgubiłem bidon , połamałem koszyk , działało to tak: technicznie pełna koncentracja , kawałek wydawało by się luzu -czytaj brak korzeni i kamoli luz -odprężenie = gleba = nauka  ;) ale qrw to tam poleciało co nie miara;) już na początku etapu z peletonu leciały teksty typu śpieszmy sie kochać szutry tak szybko się skończą ;) jak wjechałem na szuter to miałem banana na twarzy miało być z góry tylko na profilu zastanawiał mnie mały "cycek" , a trzeba wiedziec że mały cycek u golonki nie wrózy nic dobrego i tak też było na a deser podjazd pod kapliczkę w bardzie pełne zagięcie, wytargałem go z jedną podpórką ale wjechałem, mega morale skoczyło  i zjazd cud malina - cały i meta !!!



IV Etap 
Start z barda - meta w głuszycy , najbardziej interwałowy odcinek , ostro do góry , ostro na dół , na rozkładzie :przejazd nieczynnym wysokim na 30 metrów i wąskim akweduktem , dalej zdobywanie twierdzy w srebrnej góry , drugi (i ostatni) zjazd którego nie zjechałem korek był , dalej single po ruinach murów twierdzy , oj tam wypierdolić to by nie było za przyjemnie i dzida przez kalenicę i  sowę do głuszycy , kosmiczne podjazdy , na szczęści 99% wytargałem w siodle , szedłem tylko jeden odcinek, ale tam wszyscy dreptali , jedni mniej inni więcej , na sowie wiem że już tylko dół , jak mijam polanę mówie ty wstrętna sowo ;) no i się doigrałem na zjeździe wyginam przerzutkę tak że wózek blokuje mi szprychę i tylne koło , na szczęście w porę się zatrzymałem i nie uszkodziłem koła , na chama prostuje przerzutkę , wsiadam na bike i hałasując jak traktor dociągam 8 km do mety :) w domu okazuje się że hak cały , koła cały , tylko przerzutka nadaje się do koszalina , szybki przeszczep ze scotta , wszystko na szczęście pasi idelanie i mogę spokojnie myśleć o ...






V etap 
Mimo że to już 6 dzień ścigania czuje się dobrze ,  dużo szybkich odcinków , patrząc z perspektywy czasu dwa ostanie odcinki mimo dużej ilości km były bardzo szybkie, chociaż początek tego nie zapowiadał , peleton ruszył ospale, fajnie pierwsze 10 km spokojnie a potem każdy dostał to co chciał , ogień , teren , lasy , szybkie zjazdy , tak pyliło że jadąc za kimś trzeba było zostawić sobie 30-50 metrów luzu aby cokolwiek widzieć inaczej tak jak w moim przypadku kończyło się glebą , jechałem za holendrem na kole i na zjeździe po jakimś polu wyjebałem takiego unfala że nie wiem jakim cudem wyszedłem bez szwanku , miałem dobrze powyżej 4 pak na budziku , opaczność nade mną czuwała , tak się złożyłem że kask mi się przesunął ;) ogarnąłem się i dalej ogień , na szczęście org zafundował nam jakąś 300 metrową jazdę po jakiejś rzeczce z której trzeba było wynieść rower to woda mnie trochę otrzeźwiła , końcówka to podjazd pod zieleniec , z tego jestem najbardziej dumny wytargałem 1,5 km mocno techniczny podjazd o średnim koncie 13%   mając 7 dych w nogach i prawie dwójkę przewyższenia , dodało mi to takiej werwy że na ostatnim zjeździe do zielenca poszedłem takim ogniem że ledwo zmieściłem się w metę ;) 







Etap VI 
Miał być etap  przyjaźni ale Bartkowi Janowskiemu zachciało się akcji na solo od samego początku  urwał się koniom 200 metrów od startu a oni puścili go na krótkiej smyczy , więc jak po półtorej  godzinie spojrzałem na budzik i zobaczyłem że mam 40 km w nogach i cos koło 700 metrów UP pomyślałem gdzie ja qrwa jestem w poznaniu jakimś czy innej miekini , jednak to co miało nas dzisiaj przeorać dopiero miało nastąpić i nastąpiło ;)  długie ciągnące się podjazdy do mety , dały popalić ,  nie były trudne technicznie ale nawet szutrowa autostrada po tylu dniach jazdy daje popalić jak masz do wytargania 10 km do góry i 700 metrów przewyższenia ;)  jak dojechałem w okolice śnieżnika do mety zostały mi 2 dych to powiedziałem sobie że chociaż miałby się toczyć i taszczyć za sobą rower to ukończę i ukończyłem ;)!!!






Podsumowanie ;
- kondycyjnie super dałem radę , nie miałem przez cały ścig kryzysu , żadnego , może dlatego że że cały czas jechałe swoje nie szarpałem się , bardzo pilnowałem żarcia i picia , jak w zegarku , po 2 dniach stawka się ułożyła i ścigałeś się z tymi samymi ludźmi , 
- miałem to szczęście że udało się trafić optymalnie z formą ,  nie uszkodzić sprzętu , nie złapać sneka Toro  Hucha to jest opona a nie jakieś schwalbe , ludzie łatali masę razy ,  tych na huchach nie widziałem ;) 
- nogi poździerane ale cały , oesy enduro , czerwone czy czarne szlaki które zjeżdżałem  na treningach opłaciły się , tak - było dużo takich zjazdów , uważam że takie zjazdy trzeba katować jeszcze w większej ilości bo wydawało mi się że dużo objeździłem a były odciki które mnie zaskakiwały ,  prawda jest taka że zjazdy bolały mnie bardziej niż podjazdy - taki urok golnki ;0 
- rower 29 to jest to , sam jedzie dalej tak uważam ;)
-organizacyjnie impreza super , jak bufet miał być na km X to był , jak etap ,miał miec 82 kilometry 400 metrów to miał  , 2200 przewyższenia to miał , obsługa i żarcie na bufetach super, , prysznice , myjki , serwis - na  metach etapów i na bufetach, ratownicy krążący na motorach podczas ścigu na trasie , naprawdę wszystko poziom UP , odechciewa się wracać do bylejakości  BM  ;) 
- atmosfera super , 70% obcokrajowcy mega weseli ludzie , qrwy leciały we wszystkich językach świata ale jak klneli rosjanie to wszysy huczeli , ludzie dopingowali się wzajemnie , jak ktoś jechał a ktoś butował szedł gorący doping , piękna motywująca sprawa, byłeś wolniejszy na wąskiej ścieżynce - puszczałeś , byłeś szybszy cię puszczali ;) pełna kultura  , nie ważne czy zjazd czy podjazd , 
- dużo kolorowych postaci - dwóch gości na fat bikach ale największą furorę robił niemiec na sztywniaku (z przodu i z tyłu ) który leciał na ostrym kole ;) wariat dojechał 
- najtrudniejszy etap ??? impreza na koniec - oj grubo było ;) 
- wynikowo : 48 na 102 którzy dojechali do mety w kategorii (DNF koło 20) ,open 55 / 157 tych co na mecie , w kategoriach solo nie dojechało gdzieś 30 osób , w śród Polaków 9/50 z tych którzy dotarli , porobiła mnie jedna babeczka fakty że tylko o 20 minut ale zawsze . 
- ogólnie spędziłem na trasie 24 godziny i 51 minut , nie ma się co czarować pogoda nas uratowała , jakby było mokro to były by etapy jechane pod 6 godzin , zakładałem że będę średnio na trasie  5 h,  udało się mniej ;)
- impra godna polecenia  ale żeby czerpać z niej radość trzeba być dobrze oblatanym , w zeszły roku bym tu umarł i na 100% nie ukończył , metoda małych kroków się sprawdza , to co za rok Trans Alp  ;)!!!




Komentarze
Danielo
| 16:17 poniedziałek, 10 sierpnia 2015 | linkuj Ale super impra, zazdrościć startu i wyniku, jesteś Gość Bartek!
My chłopaczki z nizin poleglibyśmy na pierwszym korzeniu na prologu ;)
Foty świetne, pomimo że niby nie oddają realizmu, co przeżyłeś to Twoje!
zorro
| 00:32 sobota, 8 sierpnia 2015 | linkuj Niezła lektura do poduchy. Wynik w kategorii w pierwszej połowie stawki, czyli jesteś ponad przeciętny :-) GRATULUJĘ i pozytywnie zazdroszczę udziału w tej imprezie.
leszczyk
| 08:48 piątek, 7 sierpnia 2015 | linkuj Jeszcze raz gratulacje i dzieki, ze poświęciłeś czas, aby nizinni kolarze mogli z opadającymi koparami sobie poczytać o kulisach tej etapówki :-) Winszuję formy, ale sam wiesz najlepiej, ze uczciwie na nią zapracowałeś, wakacyjne przewyższenia na Kanarach też zaprocentowały. Jedziesz dalej, koniu :-)
barblasz
| 16:47 czwartek, 6 sierpnia 2015 | linkuj Dzięks KOKSY ;)
Marcin ,
Ja byłem w gazie cały czas ,może nawet ciut za wcześnie , przez cały ścig miałem równe parametry , może na ostatnim etapie siadły ,a Daniel się na początku męczył , odżył w połowie (jak zacząłem go podlewać pszenicznym ;)) i w końcu zaczął jechać tak jak potrafi , dużo jechaliśmy razem ale stary on przy tych 6o-62 kg to wjeżdża takie rzeczy i w takim tempie że łeb urywa :) uwierz jak ja potrafiłem zrobić nad kimś 1-2 minuty na 400 metrowym podjeździe to dyniek wkładał mi też 2 minuty ;) ja postawiłem na równą jazdę ,młody gonił - jak mu idzie to potrafi się mocno zagiąć ja tego jeszcze nie potrafię . Jak ścig potrwał jeszcze z dwa dni młody wskoczył by w 30 open tak się rozpędził ;)
Porównując BA do MTBCH do obiektywnie trzeba przyznać ;BA - 3 maks 4 , MTBCH 8-9 ale jakby padało to śmiało 10 a w przypadku BA deszcz by wiele nie zmienił .
Fakt foty w połowie nie oddają tego co jechaliśmy , na prologu dostaliśmy już takie teren jak u Grabka przez cały rok ;)
birdas
| 14:50 czwartek, 6 sierpnia 2015 | linkuj Bartek gratki !!!
Codziennie śledziłem Twoje wyniki i odniesienie do Daniela. Powiedź jak to się stało, że sumarycznie z nim przegrałeś ?
Fajnie też wyglądasz ... ja niestety przez brak kontaktu ze sportem to już będę się poważnie lękał czy na rower wsiadać w obawie o jakieś poważne jego uszkodzenie (wzrost wagi). :(
W skali od 1-10 (gdzie czym większa cyfra tym ciężej) uwzględniając zeszłoroczne Bike Adventure
PRO (ocenione na 5) to jakbyś wycenił tę etapówkę ?
Tradycyjnie zdjęcia nie oddają tego hardcor''u bo chociażby w 5-tym etapie na drugim zdjęciu to ta ściana z której zjeżdżasz to był podjazd na maratonie chyba w Bielawie. W tym miejscu straszliwie umierałem "butując" to w górę. Na zdjęciu wygląda nijako ... .
adhed
| 15:24 środa, 5 sierpnia 2015 | linkuj Szacun! Czekałem na relację, choć nic nie odda tego co tam jechaliście, to czytało się super ;) Gratulacje wyniku, bo wyszło super - przygotowywałeś się sumiennie nie tylko w tym roku, bo i w zeszłym jeździłeś stale coraz lepiej i trenowałeś porządnie. Etapówka kozacka i na pewno jest też to jeden z moich celów na przyszłość, bo przygoda i wyzwanie jest wielkie i na pewno będę chciał to kiedyś przejechać! :-)
lenek1971
| 06:53 środa, 5 sierpnia 2015 | linkuj Cóż mogę powiedzieć po przeczytaniu tej relacji? To, że czytałem ją z rozdziabioną japą to mało! Bartek - cieszę się, że czasem mogę z Tobą gdzieś pośmigać! Brawo - szacunek!!!
James77
| 06:10 środa, 5 sierpnia 2015 | linkuj Świetna impreza. Fajnie, że kondycyjnie dałeś radę no i karbon to wszystko przeżył...Dobrze wiedzieć. :)
Gratulacje Wycinaku, w Szczecinie wszystkich rozjeżdżasz. :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!