Info

avatar Z uwagi na brak czasu blog przyjmuje formę dzienniczka treningowego który prowadzi barblasz z miasteczka Szczecin - Warzymice, Świeradów . Mam przejechane 32656.05 kilometrów w tym 8421.96 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.73 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy barblasz.bikestats.pl






Wpisy archiwalne w kategorii

Maratony Szosowe

Dystans całkowity:230.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:06:57
Średnia prędkość:33.19 km/h
Maksymalna prędkość:95.00 km/h
Suma podjazdów:2800 m
Maks. tętno maksymalne:190 (93 %)
Maks. tętno średnie:195 (96 %)
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:76.90 km i 2h 19m
Więcej statystyk
  • DST 59.70km
  • Czas 02:11
  • VAVG 27.34km/h
  • VMAX 95.00km/h
  • HRmax 190 ( 93%)
  • HRavg 168 ( 82%)
  • Podjazdy 1668m
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

GSMP Jelenia Góra

Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 17.09.2015 | Komentarze 4

Górskie szosowe mistrzostwa polski - oczywiście wyścig amatorów :) jak dla mnie typowy na przepalenie  ;) ja człowiek z "lasu" nie do końca odnajdujący się w klimatach szosy ale ok pełen luz dużo podjazdów więc taktyka czy inne wożenie się na kole ma drugorzędne znaczenie . Obowiązuje prosta zasada masz nogę dajesz ,nie spływasz od samego początku . Fajnie bo  trasa zamknięta ta sama co u prsów tylko oni więcej rund mieli  , wozy techniczne, przepychające się motocykle  - organizacyjnie super . 
Na starcie pełen luz , kumple się ze mnie śmiali bo mój puls oscylował w granicach 70 gdy oni podekscytowani byli w okolicach 100-110 - luz na maksa ;) 
Ruszyliśmy bardzo powoli , płaski 6 km dojazd do 12 km rundy ,  przebiłem się nawet do pierwszej linii ale na jednym zakręcie wyszedł brak obycia w peletonie i wypchnęli mnie na pobocze , mało nie zakończyłem  przedwcześnie moich zmagań ale jakoś udało się wrócić , żałowałem że  przy takim żółwim tempie nie zrobiłe skokena pewnie że by mnie skasowali na podjeździe ale naciągnąć peleton - bezcenne:)   następnym razem sobie nie podaruje , teraz się za bardzo czajnikowałem ;) 
Tak jak się można było spodziewać wyścig zaczął się na właściwej rundzie , starałem się trzymać tempo czołówki ale na koniec pierwszej rundy miałem już z 300 metrów straty , jechało mi się źle nie lubię , nie jestem w tym roku przygotowany na takie szarpanie postanowiłem jechać swoje bo taka jazda na chama starając się utrzymać czyjeś tempo może sie skończyć spektakularną bombką ;) 
druga runda już lepiej chociaż końcówka 800 metrów średnio 11% a na ostatnich 150 metrach  średnio 16% dawało po nogach kosmicznie . Trzecia runda odżyłem , zacząłem łapać swój rytm , na 4 rundzie złapałem to coś skoczyłem o 20 pozycji tak mi się zaczęło fajnie kręcić , super uczucie jak mijasz grupę  12-15 osób i nikt nawet nie próbuje siąść na koło ;) niestety tu popełniłem błąd taktyczny bo doskoczyłem do dwóch gości i na siłę chciałem utrzymać ich tempo na ostanie ścianie , zapiekłem tam nogi i jak chłopaki zaczęli szarpać na ostatnim podjeździe na metę po prostu brakło  mi dynamiki ,  włączyłem tryb piknik i do mety , przed samą kreską doszedł mnie jeszcze jeden koleżka ale rozegrałem to klasycznie , odpuściłem on dojechał i ja wtedy poprawka i o długość koła przed nim :) 
fajny ścig  bo i kibice byli i nie było czarowania tylko walka , cały czas góra dół , dużo znajomych , mimo wszystko dla mnie trochę za krótko , ruszam się jak wóz z węglem , mogę  jechać mocno równo i długo ale jak zaczynają się szarpania to albo jadę swoje i dochodzę lub nie ;) albo chcę utrzymać tempo to spływam - dynamik za grosz ale w tym roku zależało mi na czym innym , tak myślę że jeszcze ze dwie rundy to by był top 10 ;D 
wynikowo z tych co dojechali :
open 37/103
M3 17/38 
czyli norma ;) 

Fajny film tam miałem :) 

Zapowietrzony bojler  na pewno nie pomagał ;) 


Humor dopisuje :) 


było co deptać :) 

meta:0 


z góry zapierniczaliśmy jak dzicy , garniak pokazał 95 na zjeździ ciężko mi to zweryfikować ale moi kuple też mają grube pomiary - jedne nawet 103 ciekawe ile w tym prawdy???,  za przemawia że na trzech rundach pokazuje powyżej 9 dych ...



  • DST 75.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 35.43km/h
  • VMAX 71.00km/h
  • HRmax 183 ( 89%)
  • HRavg 165 ( 80%)
  • Podjazdy 912m
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

szosowy klasyk szklarska

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 14.07.2015 | Komentarze 8

Jak się bawić to się bawić więc w niedzielę strzeliłem sobie  kolejny ścig aby nogi za bardzo się nie zastały po sobocie. Ostatni raz na szosie ścigałem się chyba dwa lata temu na pętli drawskiej , i to przy otwarty  ruchu , z rok  nie byłem na ustawce gdzie szczecińska koksiarnia pokazała by mi gdzie jest moje miejsce w szeregu, no nic  ścig na mojej ziemi , start wspólny , ruch zamknięty żal by było nie spróbować  ;) Start honorowy pod wyciągiem, tam info od orgów że jednak potną peleton na części kategoriami wiekowymi z 1 minutowym przerwami , całym peletonem lecimy pod stadion (ukończyło 241 osób ) ,  tam start ostry , plan mam prosty starać się nie zostać na podjeździe i trzymać główną grupę , plan planem życie -życiem , ruszamy nie mogę w piąć się w bloki , czołówka odskakuje , zaginam się ale średnio 8%  na pierwszych 1,5 km mocno weryfikuje moją pogoń , jadę mocno , mijam ale nie na tyle aby dojść sam czub M3 , na zakręcie śmierci zjeżdża się nas grupa 15-20 odpadów i tworzymy peleton , ja wyścig traktuje terningowo więc zamierzam lecieć maksa z założenia - szosa nie moja bajka , ścig krótki czyli bomba nie będzie bolesna , przy takiej ilości wiary bezpieczniej  lepiej być z przodu niż gdzieś się chować poza tym nie lubię się wozić , wolę strzelić po pracy niż przejechać w korbach ścig , ostre zmiany idą 45-50 nie schodzi z budzika , zaginam się tak że chłopaki mnie klepią po plecach aby schodził ze zmiany:) , pracuje nas maks 5 reszta się wiezie ,  rozdroże strzela nie wiem kiedy , dalej zjazd do świeradowa, u siebie ciągną przez całe miasto- a co trzeba się pokazać ;)  , tyle kibiców że czujesz się jak pros , mega klimat , mijam świeradów tam zdaje sobie sprawę że nie dojdziemy głównej grupy ale gaz i tak idzie straszny , aż tu nagle przed mirskiem łapiemy cały peleton M2/M3 razem na oko  150 szoszonów , dojeżdżamy do peletonu , prędkość spada do 4 dych , po tym jak lecieliśmy cały czas pod 5 dych mam wrażenie że nagle znalazłem się na jakiejś wycieczce, ale to zapowiada że czołówka się szanuje i będą szarpać na podjazdach , no nic lecimy tak 10-15 km peletonem , szum gum , zajebiste uczucie ,  zaczyna się hopa pod grudzę , tam chłopaki naciągają peleton jak gumkę od majtek , mam plan aby jechać swoje i dojść na zjeździe (jechałem go parę dni wcześniej , wąski techniczny , trochę piachu), zostaje z kumplem z teamu co okazuje się błędem , zjazd był ,ale krótszy niż myślałem , przeszedłem paru gości którzy też zostali ale odbiliśmy w połowie tego co zakładałem , już wiem że główna grupa odjechała bez powrotnie , no nic zjeżdżamy się w 20-30 koni ale pracy tam specjalnej  nie ma , po 1 godzinie jazdy 400 metrach UP miałem średnią w granicach 42 km/h , nawet na płaskim terenie  nigdy tyle nie wykręciłem , na podjeździe pod rębiszów kręcę mocniej ale obracam się a tam z 50 metrów i nikt za mną nie pojechał , widać że wszyscy szykują się na ostani podjaz,  szkoda , ja że to trening dalej ciągnę chociaż czuje już w nogach , no nic trzeba robić swoje , przez taką jazdę z dupy przed ostanim podjazdem dochodzi nas czub dziadków M4,M5, M6, oczywiście jako że to mistrzowie świata podczas zjeżdżania się w peleton kładą z 3-4 gości , nie trawie taki "zawodowców" , zaczyna się ostani podjazd pod rozdroże , czuje nogi postanawiam się nie szarpać , za wszelką cenę tylko te 6km jechać swoje a wypruć resztę na osatnich  8 km płaskim odcinku , miele swoje cad 90 puls równy , nogi już palą ale fajnie się jedzie , na rozdrożu moi kuple drą ryje , wyrzucam bidon , no to gaz do mety , ciśniemy w 5-6 , każdy daje tyle ile z siebie może  nie ma opierdalaczy czy dyrektorów sportowych którzy by ustawiali jak jechać , każdy daje co może. jeden więcej drugi mniej ale daje , na 1,5km do zakrętu śmierci daje tak zwaną kiler zmianę , wiem że potem będzie zjazd , łykamy z 10 osobową grupę która się chyba czaruje , dalej to już mega szybki zjazd , i finisz na stadionie, koncówa jak na torze . 
Wynikowo open 68/241 , m3 30/90 , widać że zapłaciłem za mega początek na półmetku byłem 36 open , potem ewidentnie brakło , błąd taktyczny ale taki ze mnie szoszon jak z koziej dupy trąba ,trening super wyszedł , myślę że 50 km jechałem z przodu więc dostałem co chciałem ,  podobała mi się ta ipreza - ścig w ruchu zamkniętym to jest to , był nawet wóż techniczny mavika z kołam (miał może ze 3 sztuki ;))  M3 ogolił mój kolega  Tomek który na moje pytanie jak im odjechał stwierdził   że na ostanim podjeździe odręcił manetę na fulla i poszło  ;) dużo znajomych , przednia zabawa była 












  • DST 96.00km
  • Czas 02:39
  • VAVG 36.23km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • CAD AVG 23.0°C
  • HRmax 178 ( 87%)
  • HRavg 195 ( 96%)
  • Podjazdy 220m
  • Sprzęt Szosa
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla Drawska -szosowy debiut

Sobota, 15 czerwca 2013 · dodano: 16.06.2013 | Komentarze 14

Nadszedł wreszcie moment aby spełnić tegoroczne założenie i zadebiutować na szosie w maratonie. Padło na Choszczno . Rano standardowe procedury i o 6 razem z Marcinem i Tomkiem dzida do oddalonego o 80 km od Szczecina miejsca startu . Tam sprawny odbiór pakietów startowych, szykowanie maszyn a przede wszystkim pogaduchy i śmiechy bo moim zdaniem byli tam chyba wszyscy moi kolarscy szczecińscy koledzy. Jednym słowem towarzystwo zacne:) Mój start to godzina 10,12. Ustawiłem się grzecznie na linii z założeniem że będę pilnował najmocniejszych z grupy i zobaczę czy i ile dam radę . No ruszyliśmy, a tu na samym początku skoczył "dziadek" z numer 359 to ja zanim, obracam się po 300 m za siebie a tu puściutko , po pierwszym km Pan Zbigniew mówi do mnie że będziemy chyba jechali w dwójkę myślę sobie takie życie i wychodzę na zmianę ciągnę jeden, drugi, trzeci kilometr i nic myślę sobie dziadek znalazł leszcze i mnie zajedzie ale w końcu zmienia i mówi do mnie ; mocny jesteś to jedziemy junior z dziadkiem :) teraz myślę że chyba mnie z początku testował, od tej pory współpraca układał się wzorcowo . Pierwsze 35 km jedziemy we dwóch zgodnie wpółpracując mijamy wielu kolarzy , ja jak widzę większą grupę podkręcam licząc że ktoś do nas doskoczy i będzie następny do pomocy ale p. Zbigniew stopuje mnie mówiąc : młody spokojnie oni i tak z nami nie pojadą:) . Na 40 km trafiamy za zamknięty przejazd kolejowy i dojeżdżamy kolejną grupę . Tracimy tam koło minuty ale nasze koło łapie 3 zawodników . Po dwóch mocniejszych szarpnięciach jeden odpada i przez następne 20 km jedziemy w czwórkę dając w miarę sprawiedliwe, w każdym razie każdy pracował jak umiał , nie było wożenia . W między czasie p. Zbigniew ustawia nas do wiatru jak Daniel na ustawkach:) Cały czas wyprzedzamy a dziadek jak mijamy większe grupy każe nam podkręcać aby nie siadali na koło co my posłusznie robimy . Na 70 km trafiamy znowu na zamknięty przejazd kolejowy , myślę sobie co za nie fart stoi tam już większa grupa , 359 mówi: pod szlaban i jak podniosą to ogień .Tak też robimy , wychodzę na zmianę ostro zaciągam, wiatr w ryja tam ledwo 3 dychy na liczniku , patrze siadło z 5 pasożytów zaczyna się hopa i p.Zbyszek poprawia dwóch zostaje , a on do mnie poraw ja na to z czego??? to pada hasło to trzymaj moje koło i tak staram się robić mimo to mój kompan odskakuje mi na 50-100 metrów razem z kolegą złapanym na pierwszym szlabanie , myślę sobie że muszę dociągnąć bo sam lecieć ostanie 2 dychy z wiatrem w ryja masakra. Spinam się i dochodzę . Razem już w 3 jedziemy do mety , ja już dobrze ujechany, kolega w ciuchach euskatel również ale dalej zgodnie pracujemy. Szczerze do ostanie 10 km to była masakra , umierałem ale kopani mocno mnie mobilizowali . P. Zbigniew ciągle powtarzał że już widać Choszczno i że nie po to tyle ciągnąłem aby teraz zostać . Siłą woli wpadam do miasta ale na jaki kolwiek finisz nie ma szans , zresztą kalkuluje : kolega Euskatel startował 9 min przed a dziadek, to szczwany lis i i tak mnie ogra:) i spokojnie wpadam na metę .
Wyniki przechodzą moje najbardziej optymistyczne prognozy :
Open 19/+-200
Kategoria 2/19
Tym samym podium w debiucie i pierwszy pucharek :) nie mogłem zostać na dekorację ale Roberto odebrał

Wnioski :
- impreza zorganizowana pierwsza klasa , pakiet startowy:koszulka, kubek termiczny , medal za udział , po imprezie pyszny dwudaniowy obiad , bon na browara i na wieczorne ognisko , co niektórzy organizatorzy powinni się tutaj uczyć,
- wiem że nie jestem w stanie przejechać w satysfakcjonującym mnie tempie dystansu mega na szosie w tym sezonie,
- pary starcza na 2 - 3 godziny jazdy z pulsem grubo powyżej 80% i na takich dystansach będę się skupiał w tym roku , ale wiem to już z mtb:-)
- maratony szosowe są fajne ale chyba na mtb (nie u langa) jest dużo bardziej sprawiedliwie ,
- patrząc na średni puls pojechał na miarę swoich obecnych możliwości , szkoda tych zamkniętych przejazdów kolejowych strata +- 2 min ale i tak bym był drugi ,
- dane z garniaka pokazują 1 km mniej,
Jednym słowem super impreza i towarzystwo, no i wynik oczywiście:-)