Info

avatar Z uwagi na brak czasu blog przyjmuje formę dzienniczka treningowego który prowadzi barblasz z miasteczka Szczecin - Warzymice, Świeradów . Mam przejechane 32656.05 kilometrów w tym 8421.96 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.73 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy barblasz.bikestats.pl






Wpisy archiwalne w kategorii

WyŚcigi MTB

Dystans całkowity:2317.93 km (w terenie 2287.67 km; 98.69%)
Czas w ruchu:131:28
Średnia prędkość:17.63 km/h
Maksymalna prędkość:82.50 km/h
Suma podjazdów:58552 m
Maks. tętno maksymalne:204 (100 %)
Maks. tętno średnie:184 (90 %)
Liczba aktywności:48
Średnio na aktywność:48.29 km i 2h 44m
Więcej statystyk
  • DST 58.80km
  • Teren 58.80km
  • Czas 03:50
  • VAVG 15.34km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • HRmax 183 ( 89%)
  • HRavg 165 ( 80%)
  • Podjazdy 2223m
  • Sprzęt Trek 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

sudety mtb challenge 1 etap

Poniedziałek, 27 lipca 2015 · dodano: 02.08.2015 | Komentarze 0

opis i foto z etapów w osobnym wpisie (teraz sama statystyka Open 54/162  w M1 45/112 )   jak się ogarnę bo na razie jest tak :



Kategoria MTB, WyŚcigi MTB


  • DST 15.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 00:44
  • VAVG 20.45km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • HRmax 188 ( 92%)
  • HRavg 176 ( 86%)
  • Podjazdy 454m
  • Sprzęt Trek 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

sudety mtb challenge prolog

Niedziela, 26 lipca 2015 · dodano: 02.08.2015 | Komentarze 0

opis i foto z etapów w osobnym wpisie (teraz sama statystyka Open 57/167 w M1 48/116 ) jak się ogarnę bo na razie jest tak :


Kategoria MTB, WyŚcigi MTB


  • DST 21.90km
  • Teren 21.90km
  • Czas 01:18
  • VAVG 16.85km/h
  • VMAX 72.00km/h
  • HRmax 190 ( 93%)
  • HRavg 180 ( 88%)
  • Podjazdy 898m
  • Sprzęt Trek 29er
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzy Wieże XC

Niedziela, 19 lipca 2015 · dodano: 20.07.2015 | Komentarze 2

Co tu dużo pisać , XC jak to XC można powiedzieć że to po prostu godzina w bólu i tak też było , mimo że ustawiłem się na starcie jakieś 15 minut przed startem stałem już w 2 rzędzie , pierwszy raz w tym roku w tym cyklu więc bez rozstawienia , jak pojawiają się zawodnicy rozstawieni jestem jeszcze dalej no nic życie , dziwią mnie tylko goście na rowerach do enduro czy też dh przy taśmie  ale myślę sobie może mają atomowe kopyta :) , no niestety tak nie jest , ciasno, wąsko , start , zanim ruszyłem czołówka jest już w połowie podjazdu , odkręcam manetę i lecę maksa aby być jak najwyżej przed pierwszym zjazdem , jadę cały czas mocno , budzik wskazuje parametry widziane w tym roku   tylko na badaniach , w tym roku na ścigu nie miałem takich pulsów , boję się ale lecę swoje ;) pierwsze dwa kółka to pogoń później ścig się układa , jadę cały czas równo swoje ale boli - ma boleć takie jest XC , już od drugiej rundy zaczynają się duble które idą mi sprawnie , jak cały czas kasujesz to wymaga to skupienia , na 4-5 ruddzie widzę że zbliża się do mnie zawodnik ze świnoujścia , myślę że teraz jadę swoje , nawet jak mnie dojdzie to podkręcę na 7 rundzie , niby zmniejsza przewagę ale nie dochodzi i tak jak planowałem z 7 sekund na 6 rundzie na 7 robię pół minuty co 8 rundę pozwala mi przejechać z pełną kontrolą . Trasa fajna , kondycyjna , technicznie , no może były 2-3 momenty ale jak dla mnie była fajna płynność na rundach , parę metrów w górę też się złapało , impreza godna polecenia , fajna atmosera , dużo znajomych
Open 6/74
M3 5/32 takie konie przyjechały ;)
Warto zaznaczyć że zwycięzcy Mariusz Gil  i Kacper Szczepaniak , chłopaki wjechali razem na metę przekazali nagrodę (zegarek Festiny ) na leczenie Michała Urtnowskiego ścigant  który miał mega dzwona na treningu , org też dał połowę z wpisowych  - godne  pochwały .
No nic, gaz jest , jeszcze tylko jeden mocniejszy trening w tygodniu(choć nie wiem czy go nie odpuszcze) i leżę do góry kopytami aby nie uciekł , od niedzieli sudety welcome to :)
P.s. Dalej twierdze że 29 sam jedzie....


Kategoria MTB, WyŚcigi MTB


  • DST 69.60km
  • Teren 69.60km
  • Czas 04:24
  • VAVG 15.82km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • HRmax 184 ( 90%)
  • HRavg 168 ( 82%)
  • Podjazdy 2051m
  • Sprzęt MTB hardtail
  • Aktywność Jazda na rowerze

BM Szklarska

Sobota, 11 lipca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 6

Na rozgrzewce już czułem że jest gaz pod nogą i był , pierwszy raz w II sektorze w tym roku to i dużo spokojniej ,nie ma takiego ciśnienia jak w 1 , lecą żarty - lubię to ;) . no nic  trasa znana trzeba jechać ,  ruszam jadę swoje , pikawa wysoko nogi bez zapieku , utwierdzam się że jest dobrze na 5 km  dochodzę 1 sektor , a przerwy były co najmniej minutowe , motywacja skacze ale się nie podpalam dalej jadę swoje ,  nie mija kolejny km dochodzę mojego teamowego kupla widzę że się męczy jadę dalej swoje ,  wszystko idzie git , podjazdy mocno , zjazdy sprawnie , i szybko , aż tu nagle  na słynnym zjeździe do jagniątkowa huk, pierwszego dropa zszedłem ale na drugim jechałem i tam jebneło , no nic żeby nie blokować schodzę do asfaltu , chociarz i tak większość idzie , tak wyciągam fanty i chce montować dętkę , opona wygląda na całą , chociaż byłem przekonany że na bank ją pociąłem tak walnęło ,  nie mogę odkręcić wętyla kto jeździ na ust zna ból , jak się wentyl zapiecze :) jest za mocno dokręcony , siłuje się - pare qrw leci ale się hamuje bo dużo kibiców , wiecie dzieci , matki te sprawy ;) w końcu jeden ze strażaków odkręca mi wentyl a jak grzecznie zaczynam dmuchanko ,  mam wrażenie że minęła wieczność , nic lekko podminowany dalej jadę swoje , od razu udaje mi się wejśc wysoko i kręcić swoje , całą następną godzinę wyprzedzam , aż chce się jechać ,  dojeżdżam na rundzie pięciu gigusiów , drugi raz zjazd na jagniąików , znowu odpuszcza pierwszego dropa , dalej lecę zostawiam ich wszystkich , jest moc to i banan na twarzy jest i znowu mam niespodziewajkę po 3h godzinie jazdy tak szybko łapie mnie skurcz że spadam z roweru , leżę i kwiczę dosłownie , piję , ktoś ratuje magnezem i w końcu dziad puszcza , jadę dalej ale odpuszczam mocne zaginanie na podjazdach bojąc się powtórki , mimo przygód znowu dochodzę Daniela , pierwszy raz odkąd się ścigam ma taka sytuacji , motywuje go (mówię że mu zaraz wpierdole jak nie zacznie jakoś jechać ;)) ostanie 15 km jedziemy razem , nawet mocno , łykam ujechanych megowców,  Daniel mówi jak mam siłę żebym go zostawił ale ja boję się skurczów , poza tym razem trenujemy , kumplujemy się , jest prawie jak rodzina minuta w te czy we wte - mam to w dupie ,  dociągamy razem do mety ,  Tam okazuje się że to nie opona była dziurawa tylko wygiąłem obręcz w 2 miejscach dla tego tak hukło, moja wina , zaryzykowałem dałem mniejsze ciśnieni nie udało się , choć trzymało zajebiście - takie testy przed challengem - no risk no fun ;) , mimo przygód uważam że to najlepiej pojechany przeze mnie ścig w tym roku , przez przygody straciłem 13 minut /20 pozycji open , ale podsumowując ;
Open 64/111
M3 15/35 
i tak do dychy w kategorii by brakło , ale taki uchachany ze ścigu nie pamiętam kiedy byłem ;) 






 
Kategoria MTB, WyŚcigi MTB


  • DST 81.70km
  • Teren 81.70km
  • Czas 04:55
  • VAVG 16.62km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • HRmax 185 ( 90%)
  • HRavg 168 ( 82%)
  • Podjazdy 2130m
  • Sprzęt MTB hardtail
  • Aktywność Jazda na rowerze

BM Jelenia góra

Niedziela, 21 czerwca 2015 · dodano: 25.06.2015 | Komentarze 3

Ścig który dał mi w końcu porządnie popalić - o to chodziło !!! to było pierwsze prawdziwe MTB w tym roku , można powiedzieć przez duże M, ale od początku . Z racji tego iż była to puchar polski w jedynce nazbierało się koksów nad koksami chętnych do powalczenia o punkty PZKOLesi no i przytulenia 2 tysi za ogolenie giga .3,2,1 start to lecimy , profil trasy zapowiadał że będzie płasko na początku ale jak po 20km  nie miałem 100 metrów przewyższenia zacząłem się zastanawiać wtf ???  Grabek znowu nas wydymał czy podjazdy dadzą popalić ???po zamknięciu pierwszych 25 km w godzinę  w kałóżach , jakiś qurwi dołkach ( na których zresztą zaliczyłem glebę , tak to jest przy jeździe na kole w tzw terenie), błocie i innych łąkach moje wątpliwości zostały rozwiane . Najpierw delikatnie, wręcz niewinnie  potem już ostro pod tzw łopatę gdzie nogi paliły od przepychania (1,5 km podjazdu średnio 13% odcinkami powyżej 20:)) ale jakoś poszło , dalej odbicie na pętle giga , początek jechało mi się dobrze ale po odbiciu na giga miałem tzw godzinę konia podczas której leciało mi się idealnie , a trzeba przyznać że pętle giga to Grabek zacną nam przygotował , techniczne błotniste najeżone korzeniami  podjazdy bolały a techniczne zjazdy nie pozwalały odaspnąć , dawały fun ale balans pomiędzy mokrymi głazami zmuszały do maksymalnej koncentracji , w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać czy zjazdy nie bolą mnie bardziej niż podjazdy ;), co jak co ale na zjazdach leciałem ostro , dużo tam nadrabiałem , wyprzedzałem , minął mnie tylko koles na full, ale poszedłem za nim ,  powiem szczerz to jak zjeżdżał było imponujące , tylko brakowało mu na podjazdach - zostawiłem go, w pewnym momencie uformowała się nas grupa 3 i lecieliśmy razem w tym jeden znany z BS gigowiec JPbike  , nic pętla giga przeleciana , zaczynamy drugi raz łopatę , tam ze zdziwieniem odjeżdżam "grupie" ja dalej w gazie , drugi raz jechało mi się ją dużo lepiej niż za pierwszym razem , dochodzę do koleżki z którym przyjedzie mi tasować się do mety , on zostawia mnie na podjazdach ja kasuje wszystko na zjazdach , kończę łopatę - bufet , łapię w locie wodę , wciągam żela i lecę ale tu pojawia się ona - BOMBA is coming :) , cóż robić , piję, jem , cierpię i kręcę swoje apogeum boby łapie mnie na kozacki zjeździe na pętli mega , zjeżdżam go bardzo nie pewnie ,  nie mogę znaleść swojej ścieżki i rytmu , schodzę nawet przy 2 skalnych dropach  , jazdy nie ułatwiają mi wyprzedzani megowcy , potem zaczyna się jakiś szutrowy podjazd gdzie dalej mam kryzsy,  pojawiają się pierwszy raz w tym roku skurcze ale zwiększam na cham cadencję i puszczają  , staram się łapać jakiś rytm ale łańcuch który zaciąga mi od 20km nie ułatwia współpracy , cały czas pilnuje aby w momencie zaciągu cofnąć nogę , w międzyczasie mija mnie gość któremu pożyczyłem pomkę na rundzie giga , oddaje i odjeżdża, moje tempo przy nim to  pkp do pedolino ;) , mija 4h godzina jazdy zaczynam odżywać i w końcu jadę swoje , od 70 km jest już luz , jedzie się dobrze , parę zmarszczek i po płaskim po polach do mety  , dochodzę jeszcze gościa z którym "ciąłem" się od łopaty widzę metę , jadę wszystko mijam go  ,a tu ci niespodzianka odpicie w prawo i jeszcze 1 km po rundzie Majki z wczorajszego XC do mety , dojeżdżam upodl ;) 
To był dobry ścig , trasa techniczna , selektywna ,dawała dużo radości i frajdy z jazdy , zjazdy bomba  długie techniczne, podjazdy ciężkie ale do wjechania wszystko , pogoda nie pomagała  ale ja lubię takie warunki , nie spodziewałem się tyle błota ale opony toro na których teraz lata ładnie trzymały i szybko się czyściły ,  jestem zadowolony z jazdy, w końcu miałem wszystko gaz pod nogą , bombę, radość z jazdy - więc chyba o to w tym wszystkim chodzi  , dwa dni do siebie dochodziłem ;) a co do wyniku ta jak na taką ilość koniów w stawce ,   miejsce w połówce mnie satysfakcjonuje ;) 
Open 84/ 162
M3 30/58
więcej fot wkrótce 





Kategoria MTB, WyŚcigi MTB


  • DST 75.70km
  • Teren 75.70km
  • Czas 04:09
  • VAVG 18.24km/h
  • HRmax 183 ( 89%)
  • HRavg 169 ( 82%)
  • Podjazdy 2227m
  • Sprzęt MTB hardtail
  • Aktywność Jazda na rowerze

BM Wałbrzych

Sobota, 23 maja 2015 · dodano: 24.05.2015 | Komentarze 4

No to góry się zaczęły .Lubię Wałbrzych dla tego spodziewałem się  dużo frajdy i poniewierki z jazdy , niestety zostałem zaspokojony tylko w połowie . Trasa została totalnie spierdolona przez orga , kondycyjnie bardzo wymagająca ale technicznie totalna lipa , w moim przekonaniu trudność 1/10 , jak można w takim miejscu jak wałbrzych zrobić takiego gniota ??? okazuje się że można , w skrócie szutry , szutry i jeszcze raz szutry . Co do samego ścigu to start wyjątkowo spokojnie, bezpieczny bo 7km pod górę i od razu ponad 400 w górę , dobrze się kręciło pierwsze 5km jedziemy razem z Danielem potem Daniel stopniowo odchodzi, nie gonie w końcu 7 dych jazdy przede mną ,  przed szczytem dochodzą mnie harty z mini , ale im już siadam na koło , wjeżdżam w zjazd po singlu i ich tam wszystkich kasuje , oj muszą się nauczyć zjeżdżać:) , łapie swój rytm i zaczynam jechać swoje , ogólnie wyścig wygląd tak zjazd/podjazd szutrową autostradą , do tego dorzucony jakiś odcinek prze las ,  do rozjazdu mega/giga  stały schemat trochę osób mijam , trochę mnie mija ,  po pierwszej godzinie jazdy zaczynają mnie boleć plecy , tak mnie napierdalają że szok , walczę z bólem dobrą godzinę , wiercę się na bikeu , staje w korby aby  sobie ulżyć , nic po godzinie dalej szału nie ma ale jakoś przechodzi , już wiem że jeżdżenie na full na treningu a na ścigu na HT nie sprawdzi się , w zeszłym sezonie nie miałem wcale problemów z plecami , po prostu nie jestem spasowany z rowerem - trzeba to koniecznie  zmienić , oprócz pleców jedzie się dobrze , giga pozwala na równą jazdę nie trzeba się szarpać( przynajmniej na moim poziomie, w czubie pewnie tego nie ma :)) jadę po prostu swoje , pilnując żarcia i picia , drugą rundę jadę sam , zaczynam dublować ogon mega , mijam też kilku gigusiów oddychających  rękawami ,jedzie się dobrze w sumie bez kryzysów ,  po 3:15 jazdy jestem pewny że osiągnę swój cel i zamknę giga w 4h , 65 km z profilu wynika że powinny zacząć się zjazdy a tu po przede mną  pojawia się sztajfa , dobra podkręcam bo to końcówka ,zaraz będzie zjazd - meta , wjeżdżam na górę a tam tablica 8 km do mety , jak kurwa 8 a nie 3 ??? uwierzcie mi że mając już 2100 w górę w nogach taka wiadomość mocno irytuje , zaczynam sobie przypominać gdzie jestem(pojawiają się slajdy z zeszłego roku ) zbieram się w sobie , wyprzedzam dużo ludzi z mega , ale porównując dynamikę końcówki rok do roku to teraz już byłem wyjechany , nie byłem tak dynamiczny , jadę swoje , ostanie zjazdy po łąkach lecę szybko , na chama je jeszcze zapętlili aby dostrugać parę metrów (nie wiem po co ) wpadam meta , na zegarze prawie 76 km , miało być 71 , niby 5 ALE robią różnicę :) jestem pierwszy raz w tym roku dobrze upodlony ,  puszcza mnie adrenalina , plecy bolą jak cholera, przez 30 minut nie mogę się zgiąć :)nic  dobrze że to wyszło teraz i jest to spokojnie do skorygowania , kondycyjnie i wytrzymałościowo jak najbardziej na TAK, trasa typowo kondycyjno siłowa , przez te cholerne szutry bardzo nie bezpieczna ,tyle wypadków jak się ścigam jeszcze nie widziałem, dwa razy mijałem nieprzytomnych ludzi pakowanych przez ratowników , tych po rowach nie liczę . Ja jestem zwolennikiem teorii że głazy jak telewizory nie zrobią człowiekowi takiej krzywdy jak szutrowa autostrada pokonywana z prędkością 6 dych na godzinę .
Ogólnie jestem zadowolony ,idę w dobrym kierunku ale przede mną jeszcze morze pracy ...
wynikowo :
open 75/149
M3 17/42



Kategoria WyŚcigi MTB, MTB


  • DST 70.10km
  • Teren 70.10km
  • Czas 03:09
  • VAVG 22.25km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • HRmax 183 ( 89%)
  • HRavg 171 ( 83%)
  • Podjazdy 1473m
  • Sprzęt MTB hardtail
  • Aktywność Jazda na rowerze

BM zdzieszowice

Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 10

Kolejny start w tym sezonie za mną , pierwszy na giga . Po tym jak org tak układa trasy tak aby mega nie daj boże nie przekroczyło 50 km postanowiłem zostać gigowcem , nie będę jeździł pół polski po to aby pościgać się max 2h, chce więcej. Do tej pory bałem się  czy wydolnościowo podołam ale wyścig w szczecinie czy ten w zdzieszowicach pokazał że podołam , może jeszcze góry zweryfikują moje poglądy ale myślę że dam radę w razie "W" spędzić 5h w  siodle z bólem w nogach ale bananem na twarzy . Z perspektywy challenga nie widzę sensu aby teraz jeździć wyścigi po 40-50 km gdzie na etapówce będę wykręcał co dzień po 7-8 dych .  Postanowiłem że mega będę latał tylko w momencie fatalnej pogody, defektu czy jakiejś mega bomby :) 
Co do samego ścigu to taki mały standard jak to w zdzieszowicach , ogień na początku pod ankę ,  straszne tempo leciało , czub już się naciągnął jak gumka od majtek na samym początku , jak z racji tego że o północy przyjechałem ze szczecina do świeradowa a o 5 już wyjeżdżałem do zdzieszowic(spałem 3h) postanowiłem jechać swoje , na pierwszej pętli tłok , w momencie zjechania się z mini masakra , niebezpiecznie , na szczęście  odbicie na giga i tu już super jazda , nie jechałem jakoś specjalnie dobrze , kręciłem swoje , jestem trochę zajechany treningami (świadomie na ten moment) , ale czerpałem radość z  jazdy , ktoś mnie przeszedł , kogoś ja wyprzedziłem ,  nawet dużo bo ludzi z ogona mega mijałem masę , gorzej szło z gigowcami :) po 5 dychach zjechała się nas grupka gdzie kręciliśmy razem ,  muszę przyznać zgodnie ,na 8 km przed metą podkęcam i urywam się grupie , robię przewagę że w zasięgu wzroku widzę tylko jednego kolegę z gomoli ale mam pełną kontrolę, reszta zostaje ,  na metę wpadam dobrze ujechany - w końcu ;) 
open 75/195
M3 19/55
jak na pierwsze giga i okoliczności , sen, podróże to jestem zadowolony , tym bardziej że moje obsuwy czasowe  były spowodowane co roczną wizytą u znachora który stwierdził że wszystko ok a wyniki badań  jakie mam to widzi pierwszy raz na oczy u osoby po  takich przejściach jak ja i z jedną nerą ;)
jeszcze jedno -    do zwycięzcy Piotra Brzózki +- 30 min tragedii nie ma . 
Aaaaa, no i wygraliśmy kategorię drużynową tzw Muszkieterów czyli kategorię emerytów i rencistów , w tych bardziej prestiżowych też dość wyosoko , sportowa 7/70, open 11/89







Kategoria MTB, WyŚcigi MTB


  • DST 64.90km
  • Teren 64.90km
  • Czas 02:57
  • VAVG 22.00km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • HRmax 187 ( 91%)
  • HRavg 173 ( 84%)
  • Podjazdy 1294m
  • Sprzęt MTB hardtail
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gryf Maraton

Niedziela, 26 kwietnia 2015 · dodano: 26.04.2015 | Komentarze 12

Start w Szczecinie to zawsze radocha ,organizatorzy Gryfa czy 3 wież zawsze starają się  wycisnąć z ukształtowania terenu maxa (w przeciwieństwie do ogólnopolskich orgów) aby dać wiele radochy i namiastkę gór startujących w ich cyklach . Tym razem było podobnie , org zafundował nam 32 km rundę z przewyższeniem 650 m - wstydu nie było .  Kolejny plus dla orga to to że długi dystans (dwie rundy) puścił godzinę wcześniej , co na pewno usprawniło nam jazdę a także organizacyjne ogarnięcie imprezy do 15:30 z dekoracjami , tombolą itd .
Co do samego ścigu , to na samym początku dałem dupy bo za późno wjechałem z rozgrzewki i wylądowałem na samym końcu (nie byłem rozstawiony -teraz już będę ;)) , start za samochodem aby nas wyprowadzić z miasta , trochę się poprzebijałem -goniłem jak głupi, ale poszedł ogień piekielny , wjazd do puszczy , single , gdzieś tam popełniam błąd , gość przede mną się zatrzymuje , ja za nim , wypadam z rytmu no i czeka mnie jazda w rządku , ten odcinek trasy mocno utrudnia wyprzedzanie , raz że za bardzo nie ma gdzie , dwa wszyscy mają jeszcze świeżość o czym dobitnie się przekonuje zaliczając jakieś krzaczaory,  po nie udanych akcjach , postanawiam przeczekać , szkoda ryzykować , jest 65km będzie okazja ,  jadę swoje ktoś tam strzela, ktoś odskakuje zostajemy w 4 , wyjeżdżamy z puszczy i jest odcinek płaskiego po szutrze , tam mocno dokręcam ,  odskakuje , po drodze zbieram gościa, siada mi na koło, gość z którym mi przyjdzie kręcić prawie do końca wyścigu , śmiali się z niego że waży 60kg z rowerem , na podjazdach szedł jak szatan , gorzej na zjazdach i płaskim , dolatujemy do następnych i tworzymy znowu 4 osobową grupę ,jedzie mi się lekko , oprócz tego że nowych łańcuch nie dogaduje się z kasetą wszystko gra , postanawiam pierwszą pętle przelecieć na spoko a podkręcić na drugiej , tak też robię przelatujemy przez metę i tam razem z kolegą z "piórkowej" podkręcamy na podjeździe ,zostajemy sami ,  mija mnie na jednej sztajfie ale jak go przechodzę na zjeździe - niebezpiecznie mało żeśmy się nie wydzwonili , przepraszam oczywiście ale chciałem być pierwszy na siglach , podkręcam , wyjeżdżamy z puszczy na płaskie , widzę kolejnych zbombionych których będziemy łykać ,kolega mówi że tak zaciągnąłem w puszczy że ledwo utrzymał , a mnie po prostu wqrwiał napęd i leciałem wszystko na  sile aby nie zmieniać biegów ;) dochodzimy kolejnych , ktoś zostaje ktoś się zabiera , ja jednak czuje lekkie osłabienie moim zaiągiem , dwóch gości mi odskakiuje na hopie , ja lekko odpuszczam , jem żela,  jest 50 km zbieram siły na końcówkę , zaczyna się mijanie ludzi z dystansu mini , motywacja skacze mimo wszystko , dochodzę kolegę chudzielca i lecimy na podjazdach mi odskakuje na zjazdach i płaskim  dochodzę , kolega który najpewniej był z mojej kategorii mi znika z pola widzenia , na 3 km przed metą zaciągam ostatni  raz ,"chudy" nie wytrzymuje , dojeżdżam na metę dobrze wyjechany ale zadowolony że to był dobry ścig/trening ,  cieszę się że od zeszłego roku jeżdżę tak że starcza mi na końcówy . Gryf to niby lokalny ogórek ale pudło zawsze cieszy ;)
Na dystansie mega   byłem 11/56 open , w M3 - 2/17 do zwycięzcy M3   19 sekund - tak był to ten gość co go doszedłem po czym mi odskoczył :)
Pierwszy pucharek jest, coś czuje że  ostatni w tym roku ;D
 


Kategoria WyŚcigi MTB, MTB


  • DST 45.80km
  • Teren 45.80km
  • Czas 01:48
  • VAVG 25.44km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • HRmax 195 ( 95%)
  • HRavg 179 ( 87%)
  • Podjazdy 348m
  • Sprzęt MTB hardtail
  • Aktywność Jazda na rowerze

BM Miekinia

Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 18.04.2015 | Komentarze 4

Pierwszy start w sezonie , po wczorajszym wprowadzeniu byłem spokojny ,mimo dobrej jazdy  pikawa pokazuje że jestem zmęczony , więc fajerwerków nie ma się co spodziewać ale fajnie się jechało:) - plan na 2015 to Chellenge a wszystko inne to przy okazji . No nic plan mam prosty od samego początku ogień i trzymać się głównej grupy może się uda w końcu to plaskacz, za wiele z mtb wspólnego nie ma i nie ma się czego bać :) po dodatkowych 10 minutach w sektorze ruszamy ja od razu petarda jak na załączonym obrazku

pierwsze 13 km 33-39 km/h ogień trzymam się głównej grupy , fajnie ale po 13-15 km  gdzieś na ranncie zostaje na 2 długości roweru i za cholerę nie mogę dospawać , niby tak blisko a tak daleko :) ,trudno nie w tym roku ale w końcu was złapie misie ;) robi się nas grupa 5-8 którzy spłyneli i lecimy , myślę że w tym składzie dotargamy się do mety niestety   na 19 km spada mi łańcuch na ramię korby i muszę stanąć , mój pociąg odjeżdża mijają mnie dwa kolejne ,  a ja jadę samotnie przez 10 km zawieszony na 300 metrów pomiędzy dwiema grupami , dolatuje do singli tam zjeżdżam się z " odpadami" z grupy przede mną i tak jedziemy , za wolno , myślę że tam dużo straciłem ,  szczerze uważam że te single to porażka , prawie bez szans na wyprzedzanie , takie zrobine na siłę żeby niby urozmaicić płaskacza :) , po singlach tasowanko  i znowu jest fajne tępo , fajne bo boli ;) 

jedziemy we  4 czterech , już planuje jak na 40 wciągnę 2 żela , ale mijam 40 km i raz że nie ma go specjalnie gdzie wciągnąć , dwa że pojawia się tablica z napisem 5 km do mety , myślę że to jakaś pomyłka miał być 52 ale nie grabek znowu na wydymał na 5 km , więc cisnę ile mogę  waląc takie miny że strach się bać ;)

na 1 km przed metą mijam gościa z okulara , zawsze to + 100 do motywacji , widzę Kasię z aparatem która krzyczy 500 metrów do końca , jadę już  wszystko co mam , ludzie się rozmazują jest hr max meta . Pojechałem dzisiaj to co mogłem , szkoda akcji z łańcuchem , muszę przesunąć ogranicznik bo spadł mi jeszcze raz ale udało się go wrzucić bez stawania , myślę że mogłem celować w 40 open ale spoko na to przyjdzie czas ;)
Trochę cyferek :
Open 53/850
M3 25/336
Waga przed startem 80,5 miało być z siódemką z przodu ale i tak jestem zadowolony :)
Muszkieterowie 2
zadowolony jestem , przygotowanie do etapówy idą w dobrym  kierunku , jak będzie świeżość to będzie dopiero  gaz :)
Jak widziałem co robiły dzisiaj koła 29 to jest po prostu masakra , trzeba będzie coś myśleć na przyszły rok , bo dzisiaj pierwszy raz przekonałem się jak to bydle potrafi niszczyć 26 ;)

Kategoria MTB, WyŚcigi MTB


  • DST 21.89km
  • Teren 21.89km
  • Czas 01:37
  • VAVG 13.54km/h
  • VMAX 63.00km/h
  • HRmax 178 ( 87%)
  • HRavg 154 ( 75%)
  • Podjazdy 448m
  • Sprzęt MTB Full
  • Aktywność Jazda na rowerze

Fajny dzień.

Sobota, 13 grudnia 2014 · dodano: 13.12.2014 | Komentarze 6

Fajny dzionek wyszedł dzisiaj , z rańca poleciałem z żonką w ramach prezentu mikołajowego na  strzelnicę , popykaliśmy 3 godziny różnymi gunami od glocka począwszy na kałachu skończywszy - dobry relaksik ;) potem powrót i atak na single i inne ścieżki , pikawa bardzo wysoko od samego początku , nogi jakby zalane betonem , jak nic wychodzi siłownia ale teraz tak mam być ...powrót w ciemni ale od czego jest czołówka ;)
 
Kategoria WyŚcigi MTB