Info
Z uwagi na brak czasu blog przyjmuje formę dzienniczka treningowego który prowadzi barblasz z miasteczka Szczecin - Warzymice, Świeradów . Mam przejechane 34443.64 kilometrów w tym 8421.96 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.99 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Follow me on
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Styczeń2 - 0
- 2024, Grudzień3 - 0
- 2024, Listopad4 - 0
- 2024, Październik4 - 0
- 2024, Wrzesień7 - 0
- 2024, Sierpień9 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec2 - 0
- 2024, Kwiecień3 - 0
- 2024, Marzec3 - 0
- 2024, Luty4 - 0
- 2024, Styczeń10 - 0
- 2023, Listopad4 - 0
- 2017, Kwiecień2 - 4
- 2016, Luty18 - 0
- 2016, Styczeń32 - 7
- 2015, Grudzień6 - 0
- 2015, Listopad17 - 0
- 2015, Październik15 - 25
- 2015, Wrzesień27 - 23
- 2015, Sierpień26 - 26
- 2015, Lipiec30 - 28
- 2015, Czerwiec26 - 18
- 2015, Maj25 - 39
- 2015, Kwiecień27 - 54
- 2015, Marzec25 - 21
- 2015, Luty34 - 12
- 2015, Styczeń34 - 17
- 2014, Grudzień33 - 20
- 2014, Listopad20 - 12
- 2014, Październik16 - 29
- 2014, Wrzesień25 - 35
- 2014, Sierpień25 - 24
- 2014, Lipiec30 - 30
- 2014, Czerwiec21 - 26
- 2014, Maj31 - 79
- 2014, Kwiecień30 - 50
- 2014, Marzec27 - 100
- 2014, Luty23 - 85
- 2014, Styczeń28 - 38
- 2013, Grudzień28 - 92
- 2013, Listopad15 - 26
- 2013, Październik7 - 10
- 2013, Wrzesień19 - 69
- 2013, Sierpień18 - 26
- 2013, Lipiec15 - 25
- 2013, Czerwiec19 - 68
- 2013, Maj20 - 88
- 2013, Kwiecień17 - 64
- 2013, Marzec20 - 47
- 2013, Luty23 - 40
- 2013, Styczeń5 - 5
- 2012, Grudzień4 - 7
- 2012, Listopad13 - 20
- 2012, Październik5 - 19
- 2012, Wrzesień12 - 28
- 2012, Sierpień14 - 20
- 2012, Lipiec11 - 36
- 2012, Czerwiec15 - 12
- 2012, Maj20 - 5
- 2012, Kwiecień3 - 0
- 2012, Marzec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
WyŚcigi MTB
Dystans całkowity: | 2317.93 km (w terenie 2287.67 km; 98.69%) |
Czas w ruchu: | 131:28 |
Średnia prędkość: | 17.63 km/h |
Maksymalna prędkość: | 82.50 km/h |
Suma podjazdów: | 58552 m |
Maks. tętno maksymalne: | 204 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 184 (90 %) |
Liczba aktywności: | 48 |
Średnio na aktywność: | 48.29 km i 2h 44m |
Więcej statystyk |
- DST 19.98km
- Teren 19.98km
- Czas 01:10
- VAVG 17.13km/h
- VMAX 71.00km/h
- HRmax 189 ( 92%)
- HRavg 160 ( 78%)
- Podjazdy 749m
- Sprzęt MTB hardtail
- Aktywność Jazda na rowerze
BM Świeradów
Sobota, 4 października 2014 · dodano: 05.10.2014 | Komentarze 3
co tu pisać , dwa tygodnie przygotowań , plan treningowy zrobiony na 100%, pilnowanie żarcia (zero alkoholu i takie tam) sprzęt wyszykowany w serwisie , gaz pod nogą i chuj, dupa i kamieni kupa ;) Ćwok zwany serwismenem źle spiął mi łańcuch na 13-14 km , mi strzelił , próbowałem spiąć ale spinka którą miałem była jakaś nie pasowana ,mimo że do dziesiątki , mijały mi tabuny ludziów w końcu nadjechał Wisiek ode mnie z temu i rzucił mi spinkę mówił że do 10 , ja nie spojrzałem ale fajnie zagrała , zebrałem się przejechałem 200 metrów i jebneło znowu - na mecie okazało się ze była to spinka do 9 :) no nic tak jest ten sport , na 20 startów tylko 2 DNF to i tak nie zły wynik !!! cholernie szkoda bo byłem naszykowany na giga i fajnie to żarło do momentu DNF ...a wieczorem był bal ;) ilość spożytych piw - nieznana ;)
niestety tym razem roweru nie wygrałem , może za rok ;)
Kategoria MTB, WyŚcigi MTB
- DST 47.91km
- Teren 47.91km
- Czas 02:46
- VAVG 17.32km/h
- VMAX 56.00km/h
- HRmax 186 ( 91%)
- HRavg 172 ( 84%)
- Podjazdy 1158m
- Sprzęt MTB hardtail
- Aktywność Jazda na rowerze
BM Polanica
Sobota, 20 września 2014 · dodano: 21.09.2014 | Komentarze 12
to by tzw wyścig z dupy , nawet mi się nie chce pisać ale dobra zrobie to dla was ;)Na rozgrzewce wszystko ,ok , nawet ostanie dwa dni przed czułem moc pod butem ale nie chciałem tego głośno mówić aby nie zapeszyć , nawet Daniel na rozgrzewce jak robiliśmy strzały mówił że dzisiaj widać jak mi noga podaje , no i podawał do rozgrzeki ;) potem to była totalna lipa . Właściwie wszystko do dupy może do pozytywów wczorajszego ścigu zaliczmy :
- to że stałem w sektorze obok Michaliny Z z krossa :) , miło , może będą zdjęcia ;)
- Czarnota mnie nie zdublował :)
- mimo jazdy na poziomie wegetatywny , zwanym tez jazdą na kosmiczną fleje , porobiłem chłopaków z tzw zaciągu jeleniogórsko - gryfowskiego ;) zastanawiam się jak to możliwe ???
No dobra do rzeczy , jazda na początku , niby spoko , od razu mocno ale bez szału pierwsze 3-4 km lecimy w trzech z teamu , Daniel po kilometrze dostał zjebę od mamy i skoczył od razu do przodu (bardzo dobrze bo skończył 29 open) , ja jechałem za chłopakami ale w kupie , parametry gitara myślę sobie będzie git , tętno nie za wysokie , tempo wydawalo mi się nawet spokojne , po 3-4 km szarpneli ja jadę swoje , i tak jadę , jadę do rozjazdu , wszystko git . trochę ludzi mnie wyprzedza ale tragedii nie ma , jadę swoje ale zaczynam słabnąć a puls spada , podkręcam a tam dupa stoi , nie ma chęci wskoczy , zaczynają się szutrowe zjazdy , i szutrowe autostrady , na płaskim jadę sam , dochodzi mnie gość z volkswagena , siadam mu na koło , jadę tak 1,5 km mimo że czuję się fatalnie wychodzę na zmianę nienawidzę się wozić i jak ktoś się wozi , daję mocną zmianę ale wiem że jak on mnie zmieni to już nie utrzymam koła - boso ale w ostrogach :) mija 20 km , wszystko jest do dupy , nogi puste , tętno 168-175 jak na mocniejszym terningu a nie na zawodach , włączam tryb piknik, czyli byle jakoś przeżyć , między 20-30 km zastanawiam się co zrobić aby się wycofać , myślę o jakiś defektach , najczęściej jest tak jak się o nich mocno myśli to przychodzą , nie tym razem no way ;) no nic toczę się jakoś , mam tak jak jazda nie idzie to na zjazdach też jest porażka i mój skill spada przynajmniej o połowę , fatalnie , zaczynam się rozglądać za chłopakami , mam nawet wrażenie że Adam mnie przechodzi , mam nawet pomysł aby sobie usiąśc i poczekac na Marcina i jechać z nim do końca , chociaż byśmy się pośmiali ;) no nic jakoś się zbieram na 35 km i te 5 km jakoś tam mi się jedzie , na 40 km łapię ogon miników , myślę sobie ale to trzeba mieć najebane w głowie aby tak się upadalać i jechać 15 km 2 godziny bo oni także mieli jeszcze 8 do mety , jadę mijam , grzecznie bez darcia , po cichu , bez szaleństw , zjazdy też nie idą , wyprzedzam 3-4 osoby , na ostrym zjeździe , zmieniam tor jazdy na wqrwe nie bezpieczny i zliczam konkert OTB , pierwsze czy jest garniak?? ;) - jest , dalej czy rower cały??chyba cały , czemu napierdala mnie łapa??? bo się wyjebałeś durniu mówię sam do siebie :) łapa mnie boli nie mogę trzymać kiery , tylnia tarcza ociera się wygła i moco ociera , no nic jakoś się zbieram i powiedzmy jadę ale z jazdą za wiele wspolnego o nie ma , z trybu piknik przechodzę w tryb kosmicznej flei , masakra , toczę się obijając jajami o ramę , i zastanawima się jak to Maciek G mnie znowu wychujał , miało byc 1400 w pionie a ja jestem na 44 , czyli 4 km do mety a tam na budziku w tabeli przewyższenia dalej tylko 3 cyfry , myślę sobie że albo będzie jakiś gratis( 400 m w terenie na 4km brzmi godnie ) co mnie w obecnej sytuacji zabije ,albo standardowo poleciał w ch - tak poleciał :) zafundował nam jakieś tam takie podejścia , słysząc motor na ostatnim z nich chciałem nawet poczekać i z perspektywy kibica zobaczyć czy czarnoty czy inne kurczaby to wjeżdżają niestety siła nie dania się zdublować wygrała i "pognałem" do mety , nie dałem się motorowi i Bogdanowi .
Na mecie nie mogłem ruszać kciuki nie wyglądał na złamanego , jak wypiłem 4 , no dobra 5 piw to wcale nie czułem bólu :)
Trochę zabalowaliśmy w Polanicy , piwka , obiadki , dekorację mimo mojej flejowatej jazdy ogolilism muszkieterów , wyjechałem z tamtąd o 19 . podsumowując
Open 150/438
M2 39/80
Straciłem do gości z którymi normalnie się tnę 12-15 minut.
zaliczyłem najgorszy ścig w sezonie ,
powyginałem tarczę od hantli , poleciała dzisiaj do koszalina , na szczęście miałem zapas i od razu przyleciała dzisiaj nowa
palec nie spuchł , ale jak latał dzisiaj po singlach to łapa drętwiała , po czym przestał , ale za to mam pół dłoni sinej , chyba się nastawił ,
z garniaka wynika że na dzwonie straciłem z 6 minut , ale to by i tak za wiele nie zmieniło .
szukam przyczyny bo parametry przed ścigiem były nie złe a tu taka dupa wyszła, może ostanio za bardzo sobie pofolgowałem z piwkowaniem czy cydrowaniem , nie wiem dalej się zastanwawiam , bo uprzedzając mój kolejny wpis dzisiaj na singlach czułem się jak młody bóg , no nic życie :)
Kategoria MTB, WyŚcigi MTB
- DST 64.36km
- Teren 64.36km
- Czas 02:12
- VAVG 29.25km/h
- VMAX 51.00km/h
- HRmax 197 ( 96%)
- HRavg 180 ( 88%)
- Podjazdy 387m
- Sprzęt MTB hardtail
- Aktywność Jazda na rowerze
Bm Poznań
Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 08.09.2014 | Komentarze 8
Nie chciało mi się jechać do tego Poznania strasznie , raz że trzeba było wstać po 4 rano -razem z kurami :), dwa 3h jazdy w każą stronę , trzy coś co ma 400 m przewyższenia i +-65 km długości drogi leśne,szutry i asfalty nie nazywam MTB , uważam że powinien być zakaz nazywania takich imprez maratonami MTB .No nic matematyka zwyciężyła i grzecznie stawiłem się na stracie , szybko ustawiłem się z w sektorze bo chciałem być od razu z przodu , stanąłem razem z Marcinem uprzyjemniając sobie oczekiwanie do startu i broniąc mego roweru od jego klątw ;) . A potem co mogło być , ogień i tyle , skoczyłem jak szalony żeby łapać sektor przede mną ale to nie miało sensu , wylecieliśmy na długą trzy pasmową prostą , oglądam się za siebie a tam z 40 osób za mną , odpuściłem , dałem jeszcze może jedna mocną zmianę na tzw rozerwanie , ale nic ona nie dała , na początku każdy miał parę , więc szkoda było się zarzynać , schowałem się grzecznie i pierwsze 6-8 przejechałem w kołach , po pierwszych sekcjach leśnych (jak to qrwa brzmi ;)) zrobiło się ciut luźniej wpadłem na szuter i dam znowu szarpnąłem doszedłem kupla z teamu , ale jak mnie zobaczył to dostał chyba z 300 watt do motywacji i tak poprawił że już go do mety nie widziałem ;) gdzieś na 14 km złożyła się w końcu jakaś konkret grupa 10-12 którą już lecieliśmy , po drugim bufecie skoczyliśmy z jednym z kolegów i nawet udało nam sie odjechać na tzw sekcji leśnej ale jak wpadlismy na 3km prosty szutrowy odcinek , mówi do mnie obróć się , patrzę za siebie a tam 200-300 metrów za nami nasza grupa , postanowiliśmy że jemy ,pijemy i czekamy , zjechaliśmy się i razem do mety , na 7-8 km do mety została nas 4 która dobrze się zna (maratony, etapówka itp) więc fajnie,to mocno leciało do mety , końcówkę znałem z rozgrzewki więc miałe dobrze poukładane gdzie dokonam ostatecznego szarpnięcia :) i tak też zrobiłem, długi kilometrowy finisz w trupa nie ogladalem sie , pierwszy wpadlem na metę z hr max ;) nogi miałem tak zajechane że jak wypiąłem nogę z pedałów nie mogłe się podeprzeć taki skurcz mnie łapał , od razu młynek i 10 minut kręcenia zrobiło robotę :)
Podsumowanie :
-pojechałem dobry ścig ; open 79/422; m2 25/85 na swoim normalnym poziomie
-dużo punktów do generalki wpadło ,
- nie nawidzę takich płaskaczy
- może są one potrzebne ale na pewno nie w tej części sezonu , teraz pierwsze 250 osób będzi miało 1-2 sektory , moim zdaniem porażka ,na ostanich dwóch górskich ścigach będzie z przodu tłoczno i niebezpiecznie,
- to nie było mtb, nie było żadnej ale to żadnej nawet 300 ,metrowej sekcji która by zasługiwała na tą nazwę
- zastanawiam się czy nie oznaczyć maratony szosowe ;)
- Graty dla Marcina pojechał dobry ścig złapie 500 punktów do motywacji i da się namówić na Chellenga 2015 ;)
-aaa Hitem jest dla mnie zwycięstwo chłopaka na giga z 2 sektora , mina Czarnoty i Kurczaba na finiszu bezcenna ;)
Kategoria MTB, WyŚcigi MTB
- DST 53.48km
- Teren 53.48km
- Czas 03:25
- VAVG 15.65km/h
- VMAX 68.00km/h
- HRmax 189 ( 92%)
- HRavg 174 ( 85%)
- Podjazdy 1670m
- Sprzęt MTB hardtail
- Aktywność Jazda na rowerze
BM Szklarska
Sobota, 16 sierpnia 2014 · dodano: 19.08.2014 | Komentarze 6
Coś ostatnio brak weny na pisanie . Więc będzie krótko zwięzłowato i na temat .Pogoda jak dla mnie idealna mokro , dość chłodno ,szarówa, mało błota bo to w końcu karkonosze , może lać miesiąc a i tak jest ok - jak dla mnie to jest prawdziwe MTB które oddziela chłopców od mężczyzn :) szklarska to nie jest golonkowy karpacz ale momenty są i jest to jeden z fajniejszych maratonów w sezonie . Jak dla mnie cały ścig git , przejechany taktycznie inaczej niż inne w tym sezonie , a co najważniejsze przejechany bez żadnych kryzysów w fajnym tempie, a co jeszcze ważniejsze z radością z jazdy , ważne że idę do przodu , nie traciłem już tak na podjazdach a nawet kasowałem w najgorszych momentach trzymałem koło a nie spływałem . Straciłem 4 minuty (czas z garniaka z auto pauzą) oddając koledze z Baltica Home spinke do łańcucha w okolicach dwóch mostów a potem przez chwilowe problemy z samozamykaczem a jak że ;) co i tak dało mi najlepsze miejsce w historii moich startów w tym cyklu
Open 61/315
M2 23/70
i to w górskim maratonie - z moją wagą ;)
wykresy pokazują że to był dobry ścig :)
ja jak zwykle zadowolony jestem
poznań mocno zagrożony przez zobowiązania zawodowe ale płakać nie będę tyle że to tzw dawca punktów ...
nowy garniak sie nie popisał, zaczął mierzyć przewyższenie dopiero od 20 km , jak zerknąłem na 30 km że mam 200 metró w pionie to mało nie spadłem ze śmiechu z roweru - dane przewyższenia ukradzione o Adama ...
pod spodem bratobójcza walka, która i tak dała nam top 1 w klasyfikacji drużynowej muszkieterów ..
Kategoria MTB, WyŚcigi MTB
- DST 11.53km
- Teren 11.53km
- Czas 00:55
- VAVG 12.58km/h
- VMAX 42.00km/h
- HRmax 186 ( 91%)
- HRavg 142 ( 69%)
- Podjazdy 345m
- Sprzęt MTB hardtail
- Aktywność Jazda na rowerze
Eliminator Trzy Wieże
Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 09.08.2014 | Komentarze 0
impreza for fun po małej iprezce :) przejazd eliminacyjny słabo , miałem problemy , nie mogłem się wpiąć w pedały, a na 800 metrowym ścigu liczy się każda sekunda , później gdzieś za twardo pod nogą i but , na szczęście starczyło aby przejść dalej . Później z racji słabego przejazdu eliminacyjnego dostaje dwóch Szczepaniaków do czwórki i jest po zawodach :) wpadam 3 na metę i koniec zawodów :) dwóch pierwszych jedzie dalej , zabawa była przednia :) polecam, wygrywa jeden z braci .... Kategoria MTB, WyŚcigi MTB
- DST 35.00km
- Teren 35.00km
- Czas 03:15
- VAVG 10.77km/h
- Podjazdy 1000m
- Sprzęt MTB hardtail
- Aktywność Jazda na rowerze
Muflon MTB Srebrna Góra czyli ...
Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 03.08.2014 | Komentarze 6
PECH do KWADRATU !!!ale od początku . Sygnały abym nie jechał los wysyłał od kąt ściągnąłem rower z dachu . Rutynowe czynności , sprawdzałem ciśnienie w oponach i tak nie fortunnie odkręciłem wentyl że zeszło mi całkiem powietrze i opona spadła z rantów , przy systemie bezdętkowym bez kompresora/naboju ciężko jest tak ją dmuchnąć aby z powrotem wróciła na ranty . No nic próbowałem ja i kumpele ale nie dało rady , szukałem kompresora u strażaków ale nie mieli ściągnąłem koło i już miałem zakładać dętkę pod oponkę ale nadjechali chłopaki z JBG-2 swoim busem , i oni mieli kompresor , mówią dawaj dmuchniemy no i tym sposobem uniknąłem zbędnego pierdolenia z mlekiem pól godziny przed startem , zamontowałem koło i poleciałem na rozgrzewkę , tak po mocniejszym szarpnięciu puścił mi qrewski zacisk, nota bene z wymianą którego noszę się już pół sezonu , nic, dokręciłem sprawdziłem, mocno trzymało , pojechałem ustawiłem się gdzieś w połowie stawki . Śmiechy w tzw sektorach bo dużo znajomych i poszliśmy , Mocno ale pod kontrolą jazda 170-176 noga dobrze kręci nie zatyka, wyprzedzam , no to podkręcam aby wskoczyć w 180+ , jadę fajnie nie zatyka , będzie git , co prawda pogoda daje się we znaki , startowaliśmy w 20 stopniach i takim wilgotnym klimacie a tu 200 metrów wyżej 10 stopni więcej i lampa ;) , mokro , dużo błota moje cobry w połączeniu z moją wagą sobie nie radziły, na podjazdach uślizgi i boksowanie , na zjazdach zero kontroli(( właśnie zamówiłem sobie coś specjalnie na takie warunki;)) , nic na jednym zjeździe poszedłem za mocno ale się wyratowałem , trochę spokorniałem i stwierdziłem że trzeba się szanować przecież ja tu przyjechałem for fun , jadę dalej podjazd , butowanie , przechodzi mnie Szymon z Teamu i zjazd to to lecimy , dosłownie w pewnym momencie na korzeniu mnie podbiło patrzę a tu tylnie koło mnie wyprzedza, tak moje tylne koło :) włącza się tryb slow motion :) qrwa rama mi pękła czy co myślę sobie i walczę żeby się jakoś zatrzymać wykaraskać z zaistniałej sytuacji , zajście trwa dobre 20 metrów, błoto + prędkość robią swoje , jakoś tak się poskładałem że w końcu wypuściłem rower spod siebie i się zatrzymałem , rower sobie , koło sobie , masakra , ja cały , patrzę na sprzęt wizja pękniętej ramy mi się nie uśmiechała , ale nic to tylko ten pierdolony samozamykacz puścił i mało się prze niego nie zabiłem , gruba akcja jak by ktoś to nagrał to milion odsłon na youtube pewne , nic zebrałem się przykręciłem kółko wszsytko jakoś chodzi to to lecimy , zaraz gdzie jest garniak ??? no i zaczeła się misja ratunkowa garmina , wyprzedzali mnie wszyscy, wiele osób pytało się czy jestem cały specjalnie nie wiedziałem o co im chodzi jak szukam i stoję to chyba cały , dopiero jak podjechała Ola od nas powiedziała że mam rozcięty łuk brwiowy i krwawię skumało że nie wyglądałem zbyt optymistycznie byłem tak naładowany adrenaliną że nie czułem że cieknie mi krew , ale faktycznie na ramie i korbie były czerwone kropy -najlepszego górala :) - chciał mnie odholować do punktu medycznego ale kazałem jej jechać , dla mnie najważniejsza był misja garniak , a fizycznie czułem się dobrze , i tak szukałem odpowiadając ciągle że ok i bliżej końca stawki tym więcej osób się zatrzymywało na pogawedkę , postanowiłem że będę szukał garniaka do momentu aż nie nadjedzie ostatni zawodnik za zanim qład KONIEC wyścigu i wtedy ruszę aby mimo wszystko zrobić jakiś tam trening , po około 40 minutach szukania poddałem, się zacząłem się nawet zastanawiać czy zgubiłem go teraz czy wypadł mi przy wcześniejszej akcji , no nic zobaczyłem qłada , jeszcze raz zaklnąłem i pożegnałem się z moim "zegarkiem" który służył mi dobre 5 lal - nich mu ziemia lekką będzie :) -w planach i tak była zmiana , którą standardowo odwlekałem ale teraz nie ma zmiłuj- 800 PRZYBYWAJ !!!Ruszyłem ostatni , wiedziałem że to będzie ciekawe doświadczenie i było , pierwsze co zacząłem się zastanawiać jak to jest stracić 30-40 min na pierwszych 7-8 km , tu miałem dzwona i tyle upłyneło zanim nadjechał ostatni zawodnik, wiem bo pytałem strażaka który stał niżej o czas , wyliczyłem że to około 5 min do mnie na kilometrze nie mówiąc o czołówce , szacun dla ludzi że im się chce tak walczyć ze sobą , jechałem swoje bez napinki, mijałem jak chciałem +100 do motywacji , jak wcześniej było błotniście to teraz to już był na prawdę błotnisty meksyk , trasa była tak rozjebana że szok , no nic takie życie , wpadam na bufet a tam obsługa dawaj przemyjemy ci to, przemyli mi łuk wodą, napoili , powciskali batony do kieszonek , sprawdzili zawartość bukłaka , normalnie pit stop jak w F1, bufet życia , widać że robili to ludzie z pasją a nie dla kasy , pojechałem dalej ciągle kogoś dochodziłem , ludzie prowadzili na podjazdach na zjazdach , rozmawiali prze telefony - to chyba był hit (no siema , no ja jestem na wyścigu , a co u was???:)) , tankowali bidony w strumykach -piknik w najlepsze , to pokazuje jakie jest zróżnicowane towarzystwo na takich imprezach , pierwsza setka się ściga , druga jedzie , a trzecia się bawi :) , jadę dalej widzę że kolega Votuma , prowadzi rower , urwał hak namawiam go że mam skuwacz i spinki , że można zrobić ostre koło ,staje i działamy trochę nam to zajmuje, niestety nasz paten się nie sprawdza , trzeba by było jeszcze mocniej skrócić łańcuch ale kolega rezygnuje i mówi aby jechał to to jadę sobie wycieczkowo w kierunku mety .która zlokalizowana jest w twierdzy
Tam jeszcze widowiskowy przejazd prze bramy i ostania ścianka do mety :) Szkoda ścigu bo noga podawała , trasa szyta pode mnie interwało , podjazdy nie jakiś mega stromę , myślę że spokojnie by ją porobił w 2:10- 2:15 . szkoda garniaka, nic trzeba pocieszyć się na bufecie a tam full opcja , woda s, soki , wszystko butelkowane , piwo w puszce lane do wyboru do koloru no i oczywiście no limit , makarony ryże , o nagrodach o dla zwycięzców nie wspomnę , grube nagrody zarówno dla zawodowców jak i amatorów . Organizacyjnie był to najlepszy ścig w jakim startowałem , porządek od samego początku do końca , wszystko punktualnie , na ścigu, przed nim , po nim wszystko co powinno być panowie Grabek czy Golonka powinni przyjeżdżać sie uczyć organizacji a może dobierać ludzi którzy robią to też z pasji a nie for money ....
Na pewno wrócę tam za rok - po garmina ;)
Na mecie mnie poskładali , zamontowali plastry z klipsami i kazali jechać do szpitala na szycie , pojechałem , opatrzyli jeszcze raz i stwierdzili jak poszyją to sznyta będzie jeszcze większa że plastry z klipsami zrobią robotę ...
Jeszcze raz fajny ścig polecam ...
aaaaa wyniki najważniejsze ;) 125/160 jak na więcej stania niż jechania wynik życia :)
filmik z mety
http://youtu.be/37CyE2CEDhs?list=UUz6oYLY6enVbSCzX...
Kategoria MTB, WyŚcigi MTB
- DST 49.80km
- Teren 49.80km
- Czas 03:17
- VAVG 15.17km/h
- VMAX 58.00km/h
- HRmax 189 ( 92%)
- HRavg 175 ( 85%)
- Podjazdy 1714m
- Sprzęt MTB hardtail
- Aktywność Jazda na rowerze
BM Bielawa
Sobota, 19 lipca 2014 · dodano: 20.07.2014 | Komentarze 5
Ciągle tylko te wyścigi i wyścigi :)No nic nie ma co narzekać tylko zapier... Warunki do startu miałem przednie , sezon urlopowy w pełni więc urwanie dupy do kwadratu , przed wyjazdem zaliczyłem jeszcze krótką wizytę w pracy między 5 a 5:30 rano , takie rzec można poranne wprowadzenie :) Parę minut po szóstej wyruszyliśmy naszą wesołą skodiczką do Bielawy, która przywitała nas full lampą , i temperatura +30 , jakoś nikt nie był zdziwiony;) . Ja osobiście nie lubię takich temperatur , wolę mokro i zimno przynajmniej na mtb :) ale cóż robić jak do wyboru jest jechać albo jechać , więc pojechałem , najpierw na tak zwaną rozgrzewkę , która przez nie których odbierana jest jako wyścig, ale wiedzcie że do wyścigu to jej jeszcze daleko , to raptem parę mocniejszych strzałów , Aby nie stać jak ten osioł 30 minut w full lampie w sektorze , wjeżdżam , właściwe ustawiam się na szarym końcu może 2 minuty przed startem . Ruszyliśmy , założyłem sobie że pojadę inaczej niż zwykle czyli mocno od początku i zobaczyć na ile starczy, jak zaplanowałem tak uczyniłem szybko dojechałem do dwóch kupli z teamu ,przeszedłem ich ( ale nie trwało to długo skasowali mnie chwile później ;),są piekielnie mocni w ty roku) pikawa weszła na fajne obroty , jechałem swoje i zacząłem się zastanawiać czy ta pogoda no i oczywiście trasa(+- 1700 przewyższenia) jest dobra na takie testy , jak pomyślałem sobie , że mogę mieć bombę w połowie dystansu to postanowiłem nie kozakować tylko jechać swoje , więc jechałem , wyglądało to standardowo , na ścianach 15%+ miałem wrażenie że ja stoję w miejscu a inni jadą , na podjazdach do 15% trzymałem tempo grupek z którymi jechałem , na zjazdach kasowałem tych co mi odjeżdżali i tak przez cały ścig . Dziwnie mi się jechało, miałem wrażenie że ciągle był tłok na trasie , na etapówce przywyczaiłem się do grupek 2-4 osobowych , większość jechałem sam a tu ciągle jechałem w tłumie a grupki to takie molochy po 10-15 osób :) na zjazdach też specjalnie nie szalałem bo miałem w perspektywie powrót na max 18 do pracy a w razie W to było by mało realne, zdrowy rozsądek zwyciężył . Ogólnie ścig przejechany bez większych kryzysów , z moją obecną wagą w górach po prostu na tyle mnie stać i nie ma się co czarować że poszło jak poszło bo zupa była zasłona , na pewno pojechałem ten ścig lepiej , niż w zeszłym roku , wydaje mi się że butowałem 70% mniej niż w zeszłym roku, jak zwykle im dłużej jechaliśmy tym ja się przesuwałem na między czasach do przodu , no i zaliczyłem piękny finisz na którym zaliczyłem HR max :) więc mocy spokojnie starczyło , wlałem w siebie mnóstwo wody , przed , po , w trakcie a waga po ścigu i tak była na -2 kg nie źle mnie wysuszyło . Trasa niby kosmetycznie ale zmieniona, wg moich pomiarów doszło +-200 metrów w pionie , zresztą patrząc na czasy TOP 10 są dużo gorsze niż prze rokiem a pogoda taka sama .
Wynikowo :
OPEN 126/516
M2 38/102
czyli tego roczny standardzik , ja jak zwykle jestem zadowolony :)
pyliło :)
Trochę bolało ;)
Mój najlepszy finisz w karierze ;)
Kategoria MTB, WyŚcigi MTB
- DST 5.39km
- Teren 5.39km
- Czas 00:16
- VAVG 20.21km/h
- VMAX 40.00km/h
- HRmax 195 ( 95%)
- HRavg 183 ( 89%)
- Podjazdy 92m
- Sprzęt MTB hardtail
- Aktywność Jazda na rowerze
Zawody UP&DOWN Single Track Zajęcznik Świeradów
Sobota, 12 lipca 2014 · dodano: 13.07.2014 | Komentarze 3
Pierwsza czasówka w karierze ;) , impreza rozgrywana na moim terenie , pierwsza impreza na singlach , no to myk:Wpisowe - zero
Pakiet - bidon, jakieś reklamowki , kiełba i browar po imprezie
Nagrody - 1:750 pln,2:500 PLN, 3: 250 PLN
GRUBO!!!
Odbieram numerki pakiet itd i lecę na miejsce startu , od razu widzę auto chłopaków z Bikestacji i już wiem że przyjechali po wypłatę :) ale nic jadę na start , tam kilku znajomych , luźne pogaduchy, no i poszedł pierwszy zawodnik (start w odstępach co 4 min) sprawdzam godzinę swojego startu i widzę że mam co najmniej 1,5h czekania=marznięcia bo pogoda z dupy , czekam na Adama który pojechał jako pierwszy , w między czasie zwożą gościa który przedobrzył , pół twarzy porysowane, przestawiona grdyka - nie wyglądało to dobrze. No nic po przejeździe Adama zwijam się zmarznięty do domu na ciepłom herbatę i się przebrać . Wracam na start zostało jeszcze 30 min do startu , jadę się grzać , robię parę strzałów , przyjeżdżam na start 4 min , fajnie trafiłem z rozgrzewką , ściągam zbędne ciuchy , i w bloki ;) 5,4,3,2,1 poszedł pierwsze odcinek to zjazd mijam bandy , nawet sprawnie ale bywało lepiej , orient że z tego wszystkiego nie włączyłem garniaka , myk poszedł , zjazd zahaczam kierą o drzewo ale przechodzę , pierwsze ostrzeżenie, mijam mostek na którym leżało parę osób , przejeżdżam spoko , kolejny zjazd pełna pizda , zbliżam się do zakrętu 90 stopni dochamowuje, za szybko wynosi mnie do lasu , dzwon , rower cały, dalej ogień , zaczyna się podjazdy , tętno cały czas 184+,non stop nad progiem :) jadę, na tym singlu cały czas jadąc pełnym ogniem nie można złapać rytmu , jedne zakręty wychodzą lepeiej drugie gorzej , o płynności nie ma mowy , w pewnym momencie znowu przeginam z prędkością i wypadam z zakrętu i uderzam przednim kołem centralnie w drzewo na szczęście wyhamowuje , dalej ogień ,dojeżdżam do ostaniej sekcji podjazd serpentynami do góry , nogi palą , zaczyna się robić ciemno przed oczami , pikawa 190+ , widzę tatę który mnie ostro dopinguje , zapinam poślady - meta :) -padam - czas 16:42. zadowolony jestem .
Gdyby nie dzwony może było by +-30 sekund mniej , to co pojechałem daje mi 5 miejsce open na 53 startujących . Impreza zgodnie z przewidywaniami ogolili chłopaki z Bolesławca zgarneli pierwsze dwa miejsca trzecie mój kupel straciłem do niego 36 sekund (szkoda tych gleb ale gdyby babcia miała wąsy ...) a jeszcze przede mnie wskoczył jeden ścigant z lubania moja strata 4s , ale trzeci z bikestacjowej trójcy za mną :)
Super impreza , teraz cierpie po przedłużonym after party ;)
Kategoria WyŚcigi MTB, MTB
- DST 53.78km
- Teren 53.78km
- Czas 03:12
- VAVG 16.81km/h
- VMAX 53.00km/h
- HRmax 173 ( 84%)
- HRavg 157 ( 76%)
- Podjazdy 1444m
- Sprzęt MTB hardtail
- Aktywność Jazda na rowerze
BA etap IV
Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 07.07.2014 | Komentarze 11
uff ostatni etap ... źle spałem, mimo dobrego samopoczucia , organizm wysłał sygnały o zmęczeniu , było mi gorąco i nie mogłem zasnąć , standard jak jestem przemęczony , myślałem że fajnie było by to już skończyć i dobić przeciwnika jak jest juz 3:0 dla mnie to nie mam wyjścia tylko strzelić na 4:0 i skończyć to przedstawienie ;)Wstałem rano , standardowa pasza z rana potem przed startem galarety i żel , atmosfera na starcie najbardziej luźna ze wszystkich dni , wszscy czuli że są blisko , leciały żart , było git . z drugiej strony tak blisko a tak daleko , w czołówce na pewno tego nie ma :) Nie czułem się tak pewnie jak dzień wcześniej ale nie było źle , ustawiłem się gdzieś w środku , parę zdań z Marcinem i Adamem i lecimy . Początek szutrowa autostrada do góry trochę wyprzedzam , trochę mnie wyprzedzają , ogólnie swoje , potem trochę singli po lesie , fajnie, podkręcam urywam się grupie , zaczynam jechać sam , na 20 km dochodzi mnie Aneta z teamu , ona pilnuje zwycięstwa w K3 i 2 miejsca w open K , jedzieny z 10 km razem mijamy moim zdaniem(pewnie nie tylko moim) bohatera etapu
, wtedy jeszcze stał z połamaną kierą , na mecie okazało się że nie dość że dojechał na tym patęcie to jeszcze objechał paru gości ;) potem odjeżdżam i jadę prawie do końca już sam trzymam , równe nawet mocne tempo , nogi fajnie pracują mimo tętna z dupy :) jedzie mi się znowu git , patrze na budzik i widzę że już 35km za mna , myślę sobie teraz to qrwa choćbym miał się czołgać to ukończę , łykam kolejne podjazdy, to miał być najłatwiejszy etap i był , staje na ostanim bufecie , myślę sobie żal nie stanąć w końcu ostanii bufet :) standard: woda , pomarańczka przchodzi mnie ktoś , ale zaraz go łapię i zostawiam , ostani długi podjazd BA więc idę mocno , potem parę hop, technicznych zjazdów na których oczywiście wyprzedzam między innym gościa z M4 który noramlnie jeździ giga u Grabka , fajnie że zrobił miejsce jak prowadził na kamienistym odcinku ( na mecie mi gratulował że poszedłem koncertowo ;)) , jadę po lesie wiem że jestem w Górzyńcu , qrwa gdzie ta meta się zastanawiam , wpadam w końcu na metę , to juz ??? koniec??? ;) koniec :
etap 54 open / 17 m2
Po 14 godzinach i 23 minutach, ponad 220km z ponad 7 kilometrowym przewyższeniem , znalazłem się na mecie swojej pierwszej w życiu etapówki :!!!! Generalka open 55/135 M2 17/29 .
Zadowolony jestem , zmieściłem się w pierwszej połówce open , w m2 poziom kosmos, niech świadczy o tym 10 miejsce Daniela w m2 a 16 open :) no comment ..
Nie zadowolony jestem z pierwszego etapu gdzie ewidentnie nie szło , może mogłem pojechać mocniej to by było 50 open , ale pozostałe etapy super , praca wykonana zima i teraz procentowala , miałem wrażenie że ja się rozpędzałem jak inni mieli dosyć :) mógłbym tak jechać i jechać .Sprzęt nie zawiódł, a moje cobry to poezja nie zamienie tych opon na inne . pomału zaczynam myśleć nad challengem (6 dni) w przyszły roku :)
Graty dla kupli którzy ukończyli , bo mimo że pogoda sprzyjała to łatwo nie było !!!
Warto zauważyć że może poza profilami podanymi przed ścigiem przez orga , załoga Macieja G spisała się , trasa, bufety , zaplecze, pasta party jak dla mnie bomba , na pewno tam wrócę ....
parę fot( jak zdobedę więcej to dorzucę ) :
Kategoria WyŚcigi MTB, MTB
- DST 58.72km
- Teren 58.72km
- Czas 04:15
- VAVG 13.82km/h
- VMAX 67.20km/h
- HRmax 185 ( 90%)
- HRavg 164 ( 80%)
- Podjazdy 2229m
- Sprzęt MTB hardtail
- Aktywność Jazda na rowerze
BA etap III
Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 07.07.2014 | Komentarze 1
III etap zwany królewski , jak wstałem czułem się mega dobrze, nie chciałem zapeszyć ale w drugim dniu odżyłem, poczułem moc i czułem się tak jak w wałbrzychu , podjeżdżanie sprawiało mi w końcu przyjemność a nie ból . Pakiet regeneracyjny od enervita w który zaopatrzył nas sponsor robił robotę , było wszystko galarety , białka , jakiś syf zaraz po wyścigu który kazał mi pić Daniel - mało po tym nie żygałem ale piłem ;) - a żeli i batonów no limit :) wielki dzięks Mitsubishi Materials !!! Z racji moich zdrowotnych historii na co dzień nie biorę nawet BCAA , ale tu zrobiłem wyjątek - lekarz dał zielone światło na te 4 dni "koksowania" :)Ruszyliśmy , pierwsze 3 km cały peleton za samochodem , to był najprzyjemniejszy moment etapu , potem pierwszy podjazd i ogień , jadę mocno, wyprzedzam , czuję się tak jak rano , jest moc , to jest trzeci etap nie ma co, trzeba jechać , tętno co prawda pokazuje liche parametry ale na zmeczeniu tak jest , podjazd, zjazd , idzie słabo bo w grupie , część ludzi słabo zjeżdża ale jedziemy to najważniejsze, mijam koleżankę z Teamu Ehrle , dziewczyna podjeżdża jak szalona, ma poteżne kopyto ale na zjazdach traci gigantycznie , no nic , kawałek szutru i dzida do lasu singiel do góry , grzecznie w rządku , tu koleżanka z ehrle mnie kasuje i odjeżdża , zaczyna się co najlepsze , miałem profil etapu na ramie i każdy ze szczytów numerowałem w głowie , na ten naliczyłem 8 z czego pierwsze 4 to długie kilery , praktycznie na dwa mosty cały czas góra z krótkimi zjazdami , tam bufet stadard tankowanie jedzenie, w końcu etap długi , ( na maratonach normalnie nie staje na bufetach to jednak etapówka i olanie tematu zarcia czy picia to samobój więc stawałem na 80% bufetów, mój kupel z Teamu, Miras przyznał że zlekceważył temat podczas II etapu i płacił za to do końca ) zjazd i "4" do zrobienia do karpacza , tam wjeżdżamy na teren tegorocznego golonkowego maratonu , wiem gdzie jestem , co mnie czeka odcinek singli , wszystko na sile , czuje się git , chce pokasować co mogę bo wiedząc jak zjeżdżają che mieć luz , udaję się to ,ale na zjeździe i tak dochodzę i wyprzedzam masę ludzi , mijam miejsce gdzie się kleiłem na karpaczu , trochę z pokorą odpuszczam aby nie przegiąć , ale jazda po tych TV idzie mi super , wydaja się dużo mniejsze niż miesiąc wcześniej , dalej jazda i drugi zjazd który o golony był mega teraz zostaje , zrównany przez lesników i ogranicza się do ostrzejszej końcówki , tak trzeba było tylko uważać na gałęzie i turystów , na końcówce dopadam Martę z Ehrle , ale myślę że mnie zaraz skasuje bo zaczynają się podjazdy , nie dochodzi , jadę mozolnie pod ściankę , patrze na profil mówię sobie , parę hop , no i "8" na deser , jadę swoje dalej czuje się git , sam się do siebie śmieje, gdzie mogę jadę , były chyba ze 3 podjazdy gdzie końcówki butuje ,ale nie odpuściłem żadnego bez walki , w pewnym momęcie przejazd/właściwie przejście przez rzekę , wchodzę do niej po kolana chłodzę się , oblewam wodą , to była jednak najlepsza część etapu , dalej do bufetu numer 3 , tam staje , dużo pije i jem , obsługa sprawdza mi camela mówi że mam 1/3 mówie nie lej , jadę dalej . Trans trwa dalej , wpadam na zjazd chyba przed jagniątkowem, kamole, jakieś wycieczki, ja petarda , dojazd do mostu 90 stopni w lewo i gleba przez kierę :) tuz przy aucie orga , pierwsza myśl czy sprzęt cały , patrzę zacisk styłu puścił , ale reszta wygląda ok , staje z boku spinam bikea i jadę nikt mnie nie dochodzi , dojeżdżam , do miejsca w którym jechaliśmy 1 dnia , ma z czego dokręcić , przchodzę na ostatnim dłużśzym podjeździe 4 , dalej zjazd kolejnych dwóch i końcówka którą 90% butuje , mimo wszystko przechodze dosłownie 2 osoby z fun co działa motywująco , widzę na kamieniu Daniela z Kasią , wiem ze to końcówka podbiegam gość za mną rzuca qrwami , Daniel do niego nie qrwuj i tak go nie dogonisz ;) 300 metrów do mety i na pełnym gazi wjeżdżam . Super etap , czuje się świtanie , mógłby jeszcze jechać , moje nogi nie odczuły tych 2 klocków w pionie , jadę do Daniela , patrzę na niego cały poździerany , łańcuch dynda , klamka pokrzywiona , nie wygląda dobrz , mimo upadku na początku idefektu przed metą był 20 open prze koks ;) Ja już na swoim miejscu 55 open ,17 m2, sukcesywnie do góry ;)
Kategoria WyŚcigi MTB, MTB