Info

avatar Z uwagi na brak czasu blog przyjmuje formę dzienniczka treningowego który prowadzi barblasz z miasteczka Szczecin - Warzymice, Świeradów . Mam przejechane 34443.64 kilometrów w tym 8421.96 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.99 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Follow me on Strava

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy barblasz.bikestats.pl






Wpisy archiwalne w kategorii

WyŚcigi MTB

Dystans całkowity:2317.93 km (w terenie 2287.67 km; 98.69%)
Czas w ruchu:131:28
Średnia prędkość:17.63 km/h
Maksymalna prędkość:82.50 km/h
Suma podjazdów:58552 m
Maks. tętno maksymalne:204 (100 %)
Maks. tętno średnie:184 (90 %)
Liczba aktywności:48
Średnio na aktywność:48.29 km i 2h 44m
Więcej statystyk
  • DST 21.76km
  • Teren 11.50km
  • Czas 01:19
  • VAVG 16.53km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • CAD AVG 14.0°C
  • HRmax 189 ( 93%)
  • HRavg 159 ( 78%)
  • Podjazdy 422m
  • Sprzęt MTB Full
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

BM Polanica , czyli klątwa Marcina

Sobota, 14 września 2013 · dodano: 15.09.2013 | Komentarze 9

Kolejna wyjazdowa edycja BM , pobudka 5 rana i 3h w samochodzie . Parę minut po 9 meldujemy się w deszczowej Polanicy , moje (bardziej norwegów) prognozy sie spełniły - deszcz - te deszczowe zawsze się spełniają:), dla mnie spoko bo ja lubię takie warunki . Przed startem standard szykownie sprzętu, dywagacje typu w okularach czy bez , na długo czy na krótko, jakie opony, jakie cisnienia czyli przedstartowy chleb powszedni . Później spotkanko z Marcinem tzw"rozgrzewka" muza w uszy i grzecznie ustawiam się w koncówce 1 sektoru . Plan taki jak wkładali mi do łba moi Teamowi kumple , pierwsze 15 km tak aby noga nie zabolała później swoje(ta metoda się u nich sprawdza Daniel wczoraj 13 open/Mirek 22 - graty chłopaki ). No to start . Ogień piekielny jak zwykle w jedynce, tasują się Czarnoty i inne Zonie ja grzecznie z tyłu swoje po 1-2 km dochodzą mnie harty z z 2 zapewne jadące miniaka , na 5 km mijają mnie Daniel z Mirkiem , (oczywiście śmiechy , oni jeszcze swobodnie ucinali sobie pogawętki) , chwilę później doszedł mnie Szymon ale on już nie wyglądał za dobrze (okazało się że cały wyścig się meczył ale i tak 44 open super wynik ) ja jechałem swoje, podjazd mi pasował nie był stromy tylko długi , takie lubię . Dobrze mi się jechało więc zacząłem lekko podkęcać tępo wiedząc z profilu że do końca podjazdu ie daleko . A tu WIELKI CHUJ !!! na 11 km zerwałem łańcuch, nie wiedziałem czym mam się śmiać czy płakać tym bardziej że Marcin od od kilku dni mówił że czuje że w Polanicy będę miał defekt , wykrakał należy mu się za to kij w szprychy :d czekaj, czekaj gagadku przyjdzie i na ciebie pora:). Wiedziałem że to dla mnie Game Over , Wiesiek z Teamu chciał poratować spinką ale ja nigdy nie spinałem łańcucha nawet w warunkach domowych więc co dopiero na wyścigu w deszczu , poza tym po tej straci czasowej taki wynik nic by mi nie dał . Zjechałem więc do strażaków mijając po drodze rozbawionego wyrażnie moim widokiem KOLEGĘ Marcina , chwilę postałem dopingująć "moich" i udałem się w kierunku mety , na szczęście do polanicy miałem prawie cały czas z góry , może z tych 10 km butowałem 800m . Na mecie już piknikowo , nie byłem nawet tak mocno wqwiony - taki jest ten sport . Jedno piwko, drugie piwko świat stawał się piękniejszy :) a tu jeszcze na deser 2 miejsce zespołowo w muszkieterach więc pudło i medal :)
Jedno jest pewne jak chce przejechać w przyszły roku etapowkę to podstawy typu spinanioe łańcucha musze mieć w mały palcu , będzie odskocznia od chomika....
Kategoria WyŚcigi MTB, MTB


  • DST 56.24km
  • Teren 56.24km
  • Czas 03:22
  • VAVG 16.70km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • HRmax 195 ( 96%)
  • HRavg 176 ( 86%)
  • Podjazdy 1436m
  • Sprzęt MTB Full
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

BM Szklarska Poręba

Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 18.08.2013 | Komentarze 7

W końcu maraton na który mogłem pojechać w kapciach:-) Pospałem jak człowiek do 7:30, śniadanko w domu i o 9 stawiłem się w Szklarskiej u Daniela gdzie był temowy punkt zbiorczy . Tam kawki, srwaki, pogauchy, oczekiwanie na spóźnialskich i parę minut po 10 ruszamy w kierunku startu . Było nas dziesiątka, więc fajnie wyglądało jak lecieliśmy taką jednolitą grupą na start. Tam rozgrzewka , tradycyjna spotkanie z Marcinem , i ustawianko w sektorze. Procedura przed startowa żel, odkręcanie pozostałych , muza w uszy , a tam przesuwają start o 15 min - lipa , wylazłem więc z sektora i poszedłem jeszcze kręcić . Po powrocie nie zmieściłem się już do sektora i ustawiłem się za bramką byłem ostatnim zawodnikiem w 1. Swoją drogą sektor 1 , jest dla mnie udręką . Jestem za cieńki w uszach żeby chociaż utrzymać koło takim zawodnikom jak Czarnota czy Zoń, więc staje grzecznie na końcu , a niestety mój czas liczony jest od startu całej grupy a nie jak w przypadku pozostałych sektorów w momencie przejazdu przez linie startu - nic takie życie:-) Dobra start . Od razu 200 - 300 metrów podjazdu pod puchatka, ruszam w miarę spokojnie ale mimo wszystko udaje mi się przejść kilku zawodników bo rozpoczyna się szybki 3-4 km szutrowy zjazd , tam ogień , aczkolwiek kórz i duże natężenie zawodników utrudniają wyprzedzanie . Później zaczynają się podjazdy , postanawiam jechać swoje, nie jestem specjalnie wyprzedzane więc psycha działa jak trzeba , ale jedzie mi się ciężko , tym bardziej że okazuje się że objezdżając trasę z Danielem wycieliśmy 5 km podjazd , moja mina na widok tego odcinak - bezcenna:-) prawda jest taka że przez 1,5 h mocno walczyłem ze sobą , jechało mi się źle , po głowie chodziły myśli co tu zrobić aby się wycofać może jakiś defekt się trafi??, a tu nawet gumy nie można złapać aby odpocząć ,co za pech:)Nic,przetrwałem i zacząłem się rozkręcać , mam jakoś tak że pierwsza godzina , półtorej walczę potem zaczynam jechać. W między czasie zaliczam jeszcze glebę na płaskim pijąc, delikatne obtarcie ale przekrzywione siodło , staje poprawiam i mimo wszystko podnoszę je delikatnie do góry ,czuje zmianę pozycji ale postanawiam się z tym nie pierdolić tylko jadę dalej. Zaczynają się interwałowe odcinki - lubię to !!! Na zjazdach zapiedzielam jak głupi nikt mnie nie łyknął na zadnym zjeździe a ja dojeżdżałem masę ludzi którzy uciekali mi na podjazdach . na całej trasie schodzę tylko jeden odcinek ten który wiedziałem że będę butował już przed startem . Ludzie w tym miejscu podnoszą się na duchu że na BA , Kaiser też go butował . Dobra , końcówka , zaczyna gonić czuje się nie źle , długie szutrowe odcinki , moja masa i km na szosie pomagają , co prawda pojawiają się delikatne skurcze ale mam je w dupie . Na 7 km przed kreską mój mały dramat , łapie mnie taki skurcz że schodzę z roweru, zaczynam krzyczeć i wyginać się jak głupi ale qrestwo nie chce przejść , ktoś z nadjeżdżających rzuca mi magnez w szocie po 5 minutach skurcze mijają i zaczynam jechać dalej , gonie , dochodzę mojego wybawce (okazuje się to koleżka z nowej soli , razem przejechaliśmy prawie cały Wrocław, w Bielawie mnie zmiażdżył ),dziękuje on na to - zapierdalaj chłopie, więc poginam sowje . Tablica 3km do mety , podkęcam , słyszę dźwięk motocykla który mnie po chwili wyprzedza , giga , qrwa nie dam się złapać , Daję ile mogę i udaje mi się przyjechać minutę przed Czarnotą - tyle że on jechał GIGA :) Na mecie padam na pysk . Żona wlewa we mnie izotoniki i wodę , serwuje owoce . Od momentu skurczy jechałem już na sucho . Po chwili odżywam .
Wyniki :
Mega open 114/437
Mega M2 35/86
Jaj nie urywa ale tragedii też nie ma...bardziej na plus niż na minus

-Gdyby nie skurcze i 1 sektor była by 1 seta bo czas z garniak 3,15, trudno tak jest sport
- z tą wagą to w górskich maratonach 70-100 miejsce to maks co mogę ugrać , mam nadzieje że po redukcji w zimie w przyszłym roku będę czół się lepiej w górach,
- nie wiem co jest z początkami wyścigów , zawsze ujowo się czuję ,
- zjazd to jest to gdzie jeżdżę jak trzeba, kolejny ścig gdzie dużo zyskiwałem ,
- skurcze pierwszy raz w życiu tak mnie zgieło, magnez w szotach już zamówiony , choć myślę że przyczyniło się do tego za wysoko ustawione siodło na mecie sprawdziłem że jest 2cm wyżej niż normalnie
- modyfikacja kalendarza : jadę w tym sezonie jeszcze świeradów i polanicę , może świno na szosie jak będę w szczcinie, a klasyk w jeleniej pod dużym znakiem zapytania - nie wiem jak praca , i trochę boję się tych rund do okoła piechowic :) decyzja będzie mocno spontaniczna

Po zawodach teamowy grill , potem następny rodzinny ...
Regeneracja :

Kategoria WyŚcigi MTB, MTB


  • DST 49.67km
  • Teren 49.67km
  • Czas 03:20
  • VAVG 14.90km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • CAD AVG 23.0°C
  • HRmax 198 ( 97%)
  • HRavg 180 ( 88%)
  • Podjazdy 1597m
  • Sprzęt MTB Full
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

BM Bielawa

Sobota, 20 lipca 2013 · dodano: 20.07.2013 | Komentarze 3

Kolejny start za mną . Jeszcze wczoraj zastanawiałem się na sensem wyjazdu do bielawy, gdyż w środę wieczorem zaczęło mnie łamać i poległem . dwa dni przeleżałem w łóżku z zawalonym gardłem i katarem . szkoda że takie qrestwo mi sie przytrafiło bo trochę potu zostawiłem na lokalnych górach aby się dobrze przygotować do tego maratonu - takie życie . W sumie pojechałem, głównie dla tego iż znalazłem sponsora i zostałem członkiem MITSUBISHI MATERIALS MTB TEAM i nie chciałem opuścić startu w nowych barwach . Naładowany lekami i domowymi miksturami jakoś stawiłem się na starcie . Tam oczywiście spotkania towarzyskie ze znajomymi , między innym Marcinem i jego rodzinkom, śmiechy , pogaduchy i takie tam . Nie powiem bałem się tego startu . Po pierwsze pojechałem z pały, prawie prosto z łóźka , nie jeździłem ostanie 3 dni co dla mojego organizmu nie jest dobre , po trzecie stratowałem z 1 sektora po moim dobrym występie we wrocku, co raczej dla mnie jest kara niż nagrodą . Wiedziałem że będzie cięzko i było . Po pierwszych 5 km zgasły mi lampy i nadszedł pierwszy poważny kryzys , w tym momencie zastanawiałem się czy ma to sens i czy się nie wycofać , bo jak umiera się na 5 km to raczej dobrze nie jest, tym bardziej że byłem ciągle wyprzedzany co nie działało na mnie zbytni motywująco , na szczęćie nadjechał mój kolega z teamu Daniel(37 open) i opirdolił mnie że za twardo jadę i krzyknął Bartek cadencja - ot cała tajemnica !!!Jakoś się pozbierałem i zacząłem ciężko bo ciężko jechać swoje , dalej byłem wyprzedzany ale miałem to w dupie i kręciłem swoje . Jedno gdzie odżywałem to zjazd tam nadrabiałem naprawdę sporo . Z jazdy na zjazdach jestem naprawdę zadowolony. Pociłem się dzisiaj jak szczur . Jeżdżę z 2 l camelem ale to ile dzisiaj wypiłem to jakiś obłęd był. Pierwszy raz w tym sezonie stawałem na bufetach i waliłem tam po 5 kubasów wody , masakra jakaś to była . Trasa bardzo kondycyjna , interwałowa , pierwszy raz wtym roku sucha:)Jedno co mnie wqwiło to że z profilu trasy wynikało że od 40 km będzie tylko zjazd więc pod koniec zaginałem aż mi lampy zgasły, wpadam na zjazd zapierdalam zadowolony że juz tylko z góry a tu zonk 600-700 m odcinek szutrówki 7-8% masakra jakaś . Ja zero prądu, mało nie spadłem z roweru (będą kompromitujące foty bo był fotograf ) ostanie 100 z buta byłem tak ujechany że miałem to głęboko w ... a w między czasie rozdziewiczyłem mój nowy teamowy stój , tak mi się super zjeźdżało że w pewnym momencie, przegiąłem i zaliczyłem szlifa - dupa i spodenki zdartę... Przed samą metą koleś zajechał mi drogę kolo zajechał mi drogę i szczepiliśmy sie rowerami, on zaliczył dobrą glebę ja jakoś uciekłem w pola , na szczęście nic mu nie było miał doświadczeni dh i dobrze się złożył choc wygladało groźnie , przeprosił bo to on zajechał mi drogę . W bólach i mękach dotarłem na metę ...
Wnioski :
- byłem słaby, brakowało mocy jednak choroba dała popalić , teraz zamiast zimnego browara , pigóły i inchalacje
- na górskie maratony jestem za ciężki będzie co palić w zimię na chomiku ,przynajmniej 8kg
- podjazdy, podjazdy i jeszcze raz podjazdy muszę ćwicz i trudniejsze technicznie tym lepiej .
- na zjazdach bomba, zapierdalam jak za starych dobrych czasów , co prawdach na maratonach nie wygrasz dobrze zjeżdżając ale możesz dużo stracić ,
- fajnie być w Teamie:-)
- załapałem sie w połowie stawki , jaj nie urywa
- chcaiłem się zmieścić w 3h i męczy mnie brak wiedzy czy bym dał radę jak był bym w pełnej dyspozycji , trzeba będzie rok poczekać
Open 179/482
Kategoria m2 57/106
P.S. Marcin jak odżyję trochę to wrzucę ci te foty :-)
Kategoria WyŚcigi MTB, MTB


  • DST 53.52km
  • Teren 53.52km
  • Czas 02:08
  • VAVG 25.09km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • CAD AVG 20.0°C
  • HRmax 191 ( 94%)
  • HRavg 177 ( 87%)
  • Podjazdy 322m
  • Sprzęt MTB Full
  • Aktywność Jazda na rowerze

BM Wrocław

Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 22.06.2013 | Komentarze 8

Rano standardowa procedura - po sąsiada, później zabieramy ekipę ze szklarskiej, zakupy drożdżówek w piekarni i dzida na wrocław . Miny mieliśmy nie tęgie po prawie cała droga w deszczu . Po 9 meldujemy się na miejscu startu , na szczęście nie pada i jest ciepło . Na miejscu pogaduch ze znajomymi i takie tam . Blisko mojej fury namierzamy się z Marcinem , poznaje jego rodzinkę, po czym po chwili lecimy na rozgrzewkę, po powrocie napotykamy już zapchane sektory więc bez większych ceregieli rozdzielamy się i grzecznie stajemy w swoich boksach startowych . Jadę pierwszy wyścig bez muzy w uszach i te ostatnie minuty jakoś strasznie się dłużą . Start spokojnie bez gotowania się , wmawiam sobie że będę miał się gdzie wykazać i tak też czynię , pomału systematycznie przesuwam się do przodu przeskakując między pędzącymi pociągami , jak na mtb to dziwne uczucie ale taki jest wrocław , jedzie mi się dobrze ale bez szału . Na 23 km dochodzę kumpla który startował 2 min przede mną z I sektora i pierwsze moje pytanie: Daniel miałeś defekt???kapcia??? on nie tak mi się ch... jedzie ale ty popirdalaj . Pytam się jeszcze czy ma żele??? on tylko mówi że wszytko ma i abym leciał bo dobrze ciągnę. Tu zaczynam mocniej ciągnąć, zadowolony z faktu że złapałem kolegę, który moim zdaniem w tym roku był(miał byc) poza zasięgiem. Dalej cały czas jadę swoje z nastawieniem że od 50 idę w trupa . Tak też czynię , wyjątkiem jest to że na 53 wypadam z lasu i ku mojemu zdziwieniu widzę metę , myślę o co kaman miało być 59/60 , dokręcam i wpadam na metę . Szczerze to nie byłem nawet bardzo ujechany . Porównuje dystanse z innymi i wszystkim wychodzi coś w granicach 53-54 km . To jest moim zdaniem brak profesjonalizmu orga , przy dzisiejszych możliwościach podawać tak odchylone dane brak słów...
Wynki:
Open MEGA 65/592
MEGA M2 23/146
Zadowolony jestem :)

Wnioski:
- szybki,płaski maraton , 90% przeleciałem ze spiętym amorem i z blatu,
- pojechałem z głowom, nie podpaliłem się na starcie starczyło pary (nawet zostało) na cały dystans , z winy orga, może jakby się zebrał szybciej była szansa się łapać w pierwszą 50 - ale gdyby babcia miała wąsy...
- oczywiście nie zmieściłem się na jednym singlu pomiędzy drzewami i jestem standardowo poździerany , cały czas trzeba pracować na techniką ,
- plecy napiedalją mnie jak bym dostał bejsbolem , ledwo się schylam - jechałem na rowerze ojca i to nie jest dobra opcja , będę z niej korzystał tylko w razie wyższej konieczności :)
- lubię te kolarskie imprezy, wyłączam się na nich maksymalnie i czuje się po takim dniu jak bym był z tydzień na urlopie - Miło było wszystkich spotkać ...
Kategoria WyŚcigi MTB, MTB


  • DST 28.57km
  • Teren 28.57km
  • Czas 01:42
  • VAVG 16.81km/h
  • VMAX 74.00km/h
  • HRmax 197 ( 97%)
  • HRavg 182 ( 89%)
  • Podjazdy 714m
  • Sprzęt MTB Full
  • Aktywność Jazda na rowerze

BM Głuszyca

Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 08.06.2013 | Komentarze 5

zaczęło się standardowo spotkanie u sąsiada, pakowanie rowerów, zbieranie ekipy ze szklarskiej i dzida do Głuszycy. Niestety z braku czasu w tygodniu,dopiero wczoraj wieczorem zabrałem się za odpowietrzanie hamulców i wczoraj działały ok, dzisiaj jednak dojeżdżając do sąsiada wiedziałem że optymalnie nie jest . Dojechaliśmy na miejsce, szybkie przebieranko i dzida na serwis .Goście z serwisu mówią że jest źle odpowietrzony ale podciągneli klamkę i sprawiała wrażenie że tak. Dalej szybka rozgrzewka i spotkanie w realu z Marcinem, pogaduchy, śmiechy, wymiana spostrzeżeń machneliśmy nawet mikro rozgrzewkę :) razem- więcej gadania niż kręcenia .W między czasie pojawił się mało sympatyczny dźwięk z mojego tylnego amora który towarzyszył mi co prawda wcześniej ale po ostatnich jazdach po deszczu zniknął więc olałem temat . Tu jednak trzeba było coś zrobić, padł pomysł aby przesmarować wytłuczone tuleje i tak też zrobiłem - upierdliwy dźwięk minął. Ustawka na starcie i dzida , ruszyłem spokojnie aby nie popełnić tego błędu co Wieluniu, po prostu jechałem swoje bo wiedziałem co mnie czeka .Jechało się całkiem spoko ale po 4 km upierdliwy dźwięk wrócił z podwójną siłą, myślę spoko , dam radę ale dźwięk robił się taki jakby ten amor miałby pęknąć na pół , nic jadę ,ludzie ciągną łacha lecą tekstu typu : już wiem czemu masz słuchawki, wykończysz nas psychicznie i takie tam - śmiechu było ale mnie coraz to bardziej wqrwiało . Trasa trudna , techniczna o podjazdach nie wspomnę bo trochę ich było , zjazdy typowo dla mnie , mój zdezelowany full w połączeniu z nowiutkim rocket ronami(kupionymi na szybko wczoraj) dawał mi sporą przewagę na zjazdach . Im bardziej zbliżałem się do rozjazdu dystansów tym bardziej zaczynałem się zastanawiać czy nie pojechać na miniaka . Dźwięk wqrwiał, pojawiało się zmęczenie więc nie oparłem się pokusie i odbiłem na mini, piszcząc nie miłosiernie doleciałem do mety . Najśmieszniejsze jest to że jak przeleciałem parę kałuż i amor dostał wody przestawał piszczeć, jak sechł zaczynał. Prawda jest taka że byłem też zmęczony ostatnim tygodnie i te "przygody" ze sprzętem mimo wszystko były mi trochę na rękę . Wynikowo wyszło przyzwoicie bo 50/387 open 19/73 kategorii ale szczerze wolałbym być chyba na szarym końcu w mega...

Wnioski :
- trzeba przestać pierdolić tylko naprawić sprzęt aby to miało sens, bo moje odwlekanie kończy się jak kończy,
- pierwszy maraton w tym roku bez gleby,
- w końcu mam opony które mi mega pasują i zacząłem zjeżdżać jak trzeba, kiedyś zjazdy były moją przewaga i dziś tez tak było,
- jak chce się robić wynik trzeba jeździć mini, jak walczyc mega - ja wolę walczyć (pierwsze mini w życiu, mam nadzieję ostanie chyba że w M6:))
- u złej baletnicy... jak patrzyłem na moich umordowanych kolegów to im zazdrościłem... ale oni zazdrościli mi:-)

P.S. Miło było poznać Marcinie , musimy coś razem pokręcić...Atmosfera imprezy super
I na koniec w ramach rekompensaty za mini wylosowałem kolarski koszul fujifilum
Kategoria WyŚcigi MTB, MTB


  • DST 61.41km
  • Teren 41.41km
  • Czas 02:42
  • VAVG 22.74km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • CAD AVG 12.0°C
  • HRmax 195 ( 96%)
  • HRavg 178 ( 87%)
  • Podjazdy 446m
  • Sprzęt MTB Full
  • Aktywność Jazda na rowerze

BM Wieluń

Sobota, 25 maja 2013 · dodano: 25.05.2013 | Komentarze 12

Wstałem 4:20 szybki prysznic, pakowanie u sąsiada, o 5 startujemy, po drodze zabieramy jeszcze część ekipy ze szklarskiej i dzida na Wieluń. Tam formalności, rozgrzewka, pogaduchy i ustawianie w sektorach . Jam tym razem z trzeciego . Profil trasy przewidywał że będzie ogień i jak dla mnie był. szybki start i ogień od samego początku, wyprzedzam i znajduje sobie miejsce w jednym z pociągów, pierwsze 15 km strzela w nie cale 30 minut - myslę sobie tempo jak na szosie, pikawa zapiernicza jak szalona ale naładowany adrenaliną twardo lecę, przychodzi 16 km i za szybko wchodzę zakręt i zaliczam glebę, spada mi łańcuch ale szybko się zbieram i wskakuje do nastrpnego pociągu , no to lecimy pikawa cały czas 180-185 - grubo . Po starcie z 3 sektora leciałem napalony jak arab na kurs pilotarzu niesiony chyba adrenaliną :-), adrenaliny tej starczyło na 20km . na 20 przychodzi kryzys i zaczyna się walka , moje pociągi odjeżdzaja przechodzą mnie pojedyńczy zawodnicy a ja nie mogę złapać koła - aplikuje żela i walczę z samym sobą , dochodzi mnie dziewcze i myślę sobie żeby baba chłopa biła??? nie!!! siadam jej na koło na piaszczystych czy leśnych hopach mi odjeżdza ale płaskim i zjazdach ją dochodzę , zjadam następnego żela i zaczynam odzywać . Na 40 km czuję się już dobrze zaczynam gonić - wyścig zaczyna się dla mnie od nowa ( w końcu myślę sobie , qrwa w końcu!!!) Na szutrowej drodze potkręcam tempo i gubię owe dziewcze (2 w open mega) i towarzysza który do nas dojechał . Jedzie mi się wybornie , ale wiem że muszę gonić bo ostanie 7 km jest z mordowindem i po co się samemu mordować. dochodzę dwóch gości z mojej kategorii i sektoru i lecimy w trójeczkę . Wjeżdżamy na odsłonięte pola i ustawiam ich w zależności od wiatru, tak jak Daniel ustawia mnie w szczecinie - jego wskazówki bezcenne . dojezdżamy do cmentarza a z tamtąt wiem z rozgrzewki że są 3 klocki do mety, jeden z kompanów przestaje dawać zmiany - myślę sobie ze czaruje przed metą, ale podkręcamy i kolega zostaje . Zostajemy we dwóch, kolega mocno podkręca na 500 m przed metą , ja cierpliwie siadam mu na kole i wychodzę na 100 m przed metą i dokładam mu 2 sekundy:-) Finisz pierwsza klasa muszę przyznać nie skromnie.
podsumowując :
- przetrwałem 20 km kryzys,
- za szybko ruszyłem i to mnie zgubiło,
- lepiej startować ciut dalej i gonić niz być gonionym:-)
- trzeba jeździć więcej na MTB bo technika kuleje świadczą o tym gleby we wszystkich startach,
-sprzęt już nie przetrwa następnego startu- muszę wyskoczyć z kasy
-jak dla mnie trochę za płasko i za szybko wolę katować się na podjazdach
- cel zrealizowany załapałem się do sety w open

Wyniki:
Open mega 87/280
M2 mega 21/50
Kategoria WyŚcigi MTB, MTB


  • DST 51.41km
  • Teren 51.41km
  • Czas 04:04
  • VAVG 12.64km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • CAD AVG 12.0°C
  • HRmax 192 ( 94%)
  • HRavg 164 ( 80%)
  • Podjazdy 1070m
  • Sprzęt MTB Full
  • Aktywność Jazda na rowerze

BM Zdzieszowice (pierdziszowice)

Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 11.05.2013 | Komentarze 16

No i stało się pierwszy w sezonie Grabkowy maraton . Prognozy się niestety sprawdziły i ostro napierniczało deszczem . Po kolei .
Dojazd na maraton planowo, potem rozgrzewka i ustawianie się w sektorach . Mimo iż ustawiłem się 10 min przed startem na trasę ruszyłem cały mokry . Początek w moim wykonaniu mega dobry, podjazd pod św. Annę asfaltem więc lecę sobie piecem z blatu i szybko przeskakuje z 4 do 2 sektora, myślę sobie bedzie nie źle a tu po 5 km wjazd do lasu i się zaczeło . Zwężka ,singiel i korek, mówię spoko zaraz się rozjedzie , jak ruszaliśmy koleś wsadził mi bloka w szprych , ale bez większych szkód udało się jechać dalej, później zaczęłą się masakra błotna takiej ilości błota to ja nie widziałem, tzw wyścig zaczął bardziej przypominać kąpiel błotną, większość podjazdów była robiona z buta, ludzie padali jak muchy czy to na zjazdach czy na podjazdach a słynne juz przejazd przez "pole ryzowe" to była hardkor - na pierwszej pętli było tyle tego gówna że koła nie chciały się toczyć i prowadząc (!!!) rower po lekkim spadzie trzeba było wybierać syf aby kolo sie toczyło, o tym że było slisko niech świadczy fakt że defender orgów zsunął się w pole a co qrwa my rowerzyści mielismy robić ?? ja próbowałem nieść ale waga bika skoczyła chyba do 30 dych:-) tak wygladała dalsza część wyścigu , po tym cholernym polu zacząłem myśleć czy nie pojechać mini,wynik był by przyzwoity ,sprzęt trochę oszczędzony, i skończyły by się gleby których nie wiem ile zaliczyłem ale adrenalina nie pozwoliła mi ich odczuć ale stwierdziłem że nie po to tłukłem się 300 km aby przjechać jakieś marne 27 km. Więc skręciłem na mega mówiąc sam do siebie że jestem debilem bo dzisiejsza jazda ze ściganiem bynajmniej dla mnie nie miała za wiele wspólnego , nie długo potem na 30 km zobaczyłem że mam mało powietrza stanąłem dopompować, przejechałem później jakiś 1 km i musiałem zmieniać, takie życie. W tym momencie wyścig dla mnie się skończył i po wymianie starałem się cały dotrzeć do mety, jakoś strasznie się nie napinając . Podsumowując : noga podawała nie źle , progres jest widoczny i to mocno, technika jazdy w takich warunkach do poprawy , trasa jedna wilka błotna lawa , nie pamietam kiedy ostani raz jechałem/szedłem 50km 4 h . Warunki dobrze dały po dupie bardzo dużo ludzi nie zmieściło się w limicie czsu na mega (pojechało tylko 256 /giga -21 /mini 770). Jestem zadowolony że poradziłem sobie w tej masakrze, lubię trudne warunki ale to było przegięcie , szkoda troche sprzętu po ostaniej wizycie w serwisie nie ma śladu. siedząc teraz przy piwku wykompany i ogrzany widzę że jestem dobrze ujechany, udeptany , poobijany i podrapany:-) ale zadowolony i wcale mnie to nie zniecheciło do dalszych startów w MTB!!!
P.S o pasta party i organizacji PO nie piszę- BRAK SŁÓW...
Gdyby nie kapeć było by z 30 miejsc wyżej ale taki jest sport i na pierwsza setę tez by brakło ...
OPEN mega 140/256
M2 mego 43/63

Polski biały murzyn :

Kategoria WyŚcigi MTB, MTB


  • DST 50.85km
  • Teren 50.85km
  • Czas 02:37
  • VAVG 19.43km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • CAD AVG 16.0°C
  • HRmax 190 ( 93%)
  • HRavg 176 ( 86%)
  • Podjazdy 829m
  • Sprzęt MTB Full
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gryf Maraton

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 11

Pierwszy start w tym roku, z racji tego że odwołali Grabkowy bike maraton we wrocku postanowiłem skorzystać z okazji i przejechać szczecińskiego Gryfa. Sam wyścig poszedł lepiej niż dobrze, wszystko tak jak sobie zaplanowałem .Start mocno, potem swoje, a drugie kółko ile pary zostało. Dobrze jadłem, dobrze piłem i jestem zadowolony: 7(???) w kategorii / 13(46) w open . Może gdyby nie dwie konkretne gleby w tym samym miejscu był by jeszcze lepiej - miałem jakieś małe kryzysy ale ogólnie dałem radę . Trasa fajna,techniczna dużo błota,nie było metra asfaltu jak na co nie których maratonach a zdarzyło się też kilka technicznych podjazdów. Organizacja w porządku, trasa dobrze oznaczona. Było kilku kumpli :Grzesiek,Robert,Marcin, więc i atmosfera była sypmatyczna. Szkoda Roberta bo złapał kapcia a mógł dobrze namieszać ... Impreza godna polecenia, jak czas pozwoli mam zamiar zaliczyć cały cykl ... Złapałem dalszą motywację do pracy. Teraz relaks = browar...
ja na mecie:

Grześ na podium w m3




Open 13/46
Kategoria 7/???
Kategoria MTB, WyŚcigi MTB


  • DST 41.92km
  • Teren 41.92km
  • Czas 02:22
  • VAVG 17.71km/h
  • VMAX 82.50km/h
  • HRmax 192 ( 94%)
  • HRavg 177 ( 87%)
  • Podjazdy 996m
  • Sprzęt MTB Full
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bikemaraton Świeradów

Sobota, 6 października 2012 · dodano: 06.10.2012 | Komentarze 5

Nadejszła wielkopomna chwial:-) i wystartowałem w Swieradoskim Bikemaratonie. Ten sezon miał być ewidętnie na przetarcie ale nie mogłem się powstrzymać i postanowiłem zaliczyć jeden start w rodzinnych stronach. Rano śniadanko (oczywiście makaron) i po 9 ruszylem do miastezczka stworzonego przez oraganizatora. Co jak co ale Grabek robi te imprezy naprawdę profesjonalnie -szacun!!! W brew prognozą pogoda dopisała . Koło 10 zacząłem się rozgrzewać, a przed 11 ustawilem się 7 sektorze startowym(nie miało to dla mnie znaczenie gdyz czas jest liczony i tak od przejazdu przez bramkę) i tu pech !!! kilka minut przed startem przy ostatich poprakawkach zerwał mi się pasek od garniaka i tym samym garniak powędrował do kieszeni, a że w MTB nie mam licznika jechalem na slepo:-). Start i od razu ogień, co prawda perspektywa pierwszych 10 km pod górę stanowiła jakieś ograniczenie ale ruszyłem mocno szybko doszedłem do ludzi z 5 sektora , i zaczęło sie miesznie raz ja kogoś raz ktoś mnie , po około 3 km czułem że idę za mocno teraz jak patrze na wykresy to widze że leciałem z pikawa pod 190 i postawilem nie rwac ty krecic swoim tempem . Wjazd poszedł sprawnie ale nie powiem czułem po nogach. Następna 15 km to płaskie szutry tu miałem plan depnąc w końcu moja masa na takiej płaszczyźnie pomaga i jak założyłem tak też zrobiłem . Na tym odcinku nikt mnie nie objechał tylko ja połykałem kolejnych zawodników - miłe uczucie:-) Później Orle i chyba jedank błąd ze strony organizatora puscił nas czerwony szlakiem pod górę bardzo wąsko i mega nie równo spowodowało przykorkowanie trasy - brzydzę się:-) ale trzeba było jakies 300 m prowadzic może ludzie z 1,2 sektora mieli okazje tam podjezdzac ale reszta grzecznie gesiego prowadziła. Potem parę krótszych podjazdów i zjazdów i Jakuszyce . Na zjazdach mój rower uzbrojony w 2 amory ułatwiał mi zadanie. Rower tu pozwalał na więcej nie stety placiłem za to na podjazdach gdzie moje dupsko pływało góra dół . Od jakuszyc juz w miarę po równym i znowu ogień, jak patrzę na między czasy to na przesunąłem się o 20 miejsc . Przed ostanim podjazdem zaczeły mnmie łapać skurczę pomyslałem sobie że w takim razie jadę nieźle . Potem ogień na dół i poprawiona max prędkośc 82,5 i ostanie kilkaset metrów bardzo technicznego zjazdu - po hopie zaliczylem delikatnie drzewo ale nic mi sie nie stało - powinna byc fajna fota bo byl fotograf. Dalej META. Impreza bardzo fajna,frekwencja duża łacznie na mecie 976 osób . Jestem zadowolony miejsca w środku stawki na dystnsie Mega Open 220/454, M2 54/96. Motywacja do ciężkiej pracy jest !!! Moja mama stwierzdiła że nie wyglądam nawet na mocno ujechanego, jak wyciagnąłem garniaka z kieszeni i zobaczyłe śr tętno to jednak myśle że szedłem dobrym ogniem ja na swoje obecne możliwości - ubawiłem się po pachy chyba o to chodzi!!! sezon zakonczony teraz tylko jakies bajabongo i od grudnia akcja Sezon 2013!!!zdjecia wkrótce jak posegegują i wrzucą na stronę !!!
Kategoria MTB, WyŚcigi MTB